Jakiś czas temu dostałem paczkę z Ameryki. Przyszła dokładnie z Sunderland, czyli z miasteczka w stanie Massachusetts, liczącego niecałe cztery tysiące mieszkańców. W środku była płyta, a wysłał ją do mnie Adam Kozak, lider zespołu Sylphid. Wcześniej dostałem zaproszenie na MySpace i w pierwszej chwili pomyślałem, że są kolejnym spamującym gdzie popadnie zespołem. Mimo to wszedłem na profil i zostałem tam trochę dłużej. Całkiem przyjemnie mi się siedziało wśród ich dźwięków, aż poczułem chęć podziękowania grającym. Napisałem wiadomość, w międzyczasie czytając, że planują serię nietypowych wydawnictw z zapisem swoich improwizacji. Każda z płyt miała być ręcznie wydana w niewielkiej ilości egzemplarzy sprzedawanych na koncertach. Takie rarytasy. Pomyślałem, że fajnie było by mieć coś takiego i... okazało się, że nie ma problemu, że wyślą i że nawet nie chcą zwrotu kosztów przesyłki. Super.
Płytka opakowana w kopertę w pastelowych kolorach zawiera pięć kawałków, które nazwy wzięły od dat nagrania. Stąd wiadomo, że nagrania powstały 13 i 20 lutego 2009. Muzyka jaka się na niej znajduje do najbardziej chwytliwych i przystępnych nie należy, ale idealnie sprawdza się jako muzyka tła. Taki ambient, brzmieniem przypominający momentami múm. Dźwięki genezy głównie elektronicznej, ale pojawiają się też delikatne, stosowane w intrygujący sposób, gitary i wokalizy.
Płytka opakowana w kopertę w pastelowych kolorach zawiera pięć kawałków, które nazwy wzięły od dat nagrania. Stąd wiadomo, że nagrania powstały 13 i 20 lutego 2009. Muzyka jaka się na niej znajduje do najbardziej chwytliwych i przystępnych nie należy, ale idealnie sprawdza się jako muzyka tła. Taki ambient, brzmieniem przypominający momentami múm. Dźwięki genezy głównie elektronicznej, ale pojawiają się też delikatne, stosowane w intrygujący sposób, gitary i wokalizy.
Oprócz Adama, Sylphid tworzą Eon Fontes-May i Cora Rose Gaulin (ciekawe imiona, prawda?). Wszyscy w różnych konfiguracjach uczestniczą w kilku jeszcze projektach, m.in. grind-core'owym wręcz Ponds, , ambientowym i lekkim Light, Tundra Toddler, mocno eksperymentalnym Guilty Rich White Kids i najbardziej chyba znanym (i przystępnym) The Trials And Tribulations. The Cheaters Club, to poprzedni zespół całej trójki. Sporo tego, aż ciężko stwierdzić, czy to płodność muzyczna, czy może skłonność do wymyślania fajnych nazw i mnożenia zespołowych bytów. W każdym razie warto to sprawdzić. A poczynania zespołu najlepiej śledzić na blogu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz