wtorek, 31 marca 2009

George Dorn Screams - O'Malley's Bar

Wykonawca: George Dorn Screams

Tytuł: O'Malley's Bar

Data wydania: 9.02.2009

Label: Ampersand



Przede wszystkim jest to trudna płyta. Wymaga czasu. Ma specyficzny klimat. Może to inspiracja zaczerpniętym z Nicka Cave'a tytułem, ale wszystko wydaje się przysłonięte dymem papierosowym. Jest duszno.

Pomimo ciekawych pomysłów aranżacyjnych [rytm na pięć w Clumsy Dance, pulsujący bas Summers, Springs And Winters] utwory słabo zapadają w pamięć. Brakuje czegoś na miarę 69 Moles z debiutu. Najbardziej wyraziste jest Hangover Tune z riffem przypominającym Slinta z płyty Spiderland.

Brzmienie jest mocne i charakterystyczne, może trochę zbyt zlewające się, co prawdopodobnie wywołuje przydymione skojarzenia. Nie przypisywałbym tych cech wyłącznie produkcji Johna Congletona, bo zespół świadomie operuje instrumentami [przede wszystkim gitary!].

W O'Malley's Bar panuje smutek, ale nie ten rozrywający jak tygrysa pazur, tylko taki, co nie pozwala wstać z łóżka. Jak w depresji. Apatycznie śpiewająca Magda Powalisz jakby chciała zniechęcić nas do słuchania.
Co jakiś czas pojawiają się nawracające ataki gitarowego hałasu. Emocje są przytłumione, czasem nawet wysilone i mało autentyczne. Jak w depresji, prawda?

W końcu następuje przełom. Gdy pojawia się męski wokal, George Dorn Screams zaczyna mówić pełnym głosem. Messages From A Drunken Broom to najlepszy utwór na albumie i tego albumu kulminacja. Rozbudowana kompozycja ładunkiem emocjonalnym dorównuje największym dokonaniom MONO. George Dorn wreszcie krzyczy, żeby otrząsnąć się z apatii*, w której tkwił przez ostatnie 40 minut.

Na koniec jedna z prac z konkursu na teledysk do Cul-de-Sac:


*Apatia – stan znacznie zmniejszonej wrażliwości na bodźce emocjonalne i fizyczne

sobota, 28 marca 2009

Trochę chłodu: Dark Paths - a 4AD Compilation

3...2...1... Poszło! 28. marca rusza nowy, cotygodniowy cykl Rozdzielni - Trochę chłodu. W każdą sobotę będą zamieszczane artykuły dotyczące szeroko pojętych ciemnych stron muzyki - od cold wave, poprzez post punk i deathrock, na minimal synth skończywszy. To, co działo się kiedyś i to, co dzieje się teraz (a dzieje się sporo, naprawdę). Zaczynamy od 4AD - kolebki dark independent lat 80. Kultywujesz?


Wytwórnia 4AD Records została założona pod koniec lat 70-tych w Wielkiej Brytanii przez Ivo Watts-Russella i Petera Kenta (którego później zastąpił grafik Vaughan Olivier). Początkowo projekt skupiał się na wydawaniu i promowaniu mrocznych, nostalgicznych dźwięków - pod szyldem 4AD ukazały się albumy Bauhaus, Cocteau Twins, Birthday Party, Clan of Xymox, Dead Can Dance, X-mal Deutschland i Throwing Muses). Profil labelu zmienił się na przełomie lat 80. i 90., kiedy Ivo zwrócił większą uwagę na niezależną muzykę zza oceanu (Atlantyckiego - żeby szczegółom stało się zadość). Obecni podopieczni 4AD to np. Beirut i TV on the Radio. Na szczęście wcześniejsze wydawnictwa nie znikają - co więcej, zachowały się nawet kompilacje. Chociażby
Dark Paths.


Wykonawca:
v/a

Album:
Dark Paths - a 4AD Compilation

Data wydania:
1982

Label:
4AD



Dark Paths to mieszanka najróżniejszych gatunków muzycznych, które łączy pełen napięcia klimat. Trochę post punka, trochę eksperymentu, odrobina ambientu, trochę industrialu. Album zawiera po dwa nagrania Bauhausu, Colina Newmana, Dance Chapter, Modern English, Rema-Rema, Rene Halkett w duecie z Davidem Jayem oraz jeden (za to dziewięciominutowy) utwór Mass. Nie ma monotonii i nie ma wtórności. To, co jest charakterystyczne w twórczości wyżej wymienionych artystów, buduje niepowtarzalną atmosferę: jest zadziorne oblicze Bauhaus w Telegram Sam, jest hipnotyzujący Feedback Song autorstwa Rema-Rema, pojawiają się też orientalne wstawki za sprawą pierwszej części Ryby Colina Newmana.



Moim faworytem na Dark Paths jest Backwards Accross Treshold - Danse Chapter serwuje tutaj paletę przeróżnych muzycznych barw. Zaczyna się pojedynczymi uderzaniami w perkusję i delikatnym basem, który wybrzmiewa w tle. Wokal jest na pierwszym planie, reszta stanowi tylko tło. Ciekawie wypada moment, kiedy pojawia się gitara - perkusja na chwilę przyspiesza, po chwili następuje pauza i po kilku sekundach słychać już riff - na początku ciężki, później zgrzytliwy. Tempo zmienia się również w połowie nagrania, za sprawą sekcji rytmicznej. Ciekawy utwór, świetnie łączy się z wybrzmiewającym po nim Token Man Modern English. Dark Paths może posłużyć za wzór kompilacji - składanka doskonale przemyślana, utwory są świetnie dobrane (nawet pod względem kolejności), a całość godnie reprezentuje barwy wytwórni.

Ktoś, kto nie zna wczesnych podopiecznych Ivo Watts-Russella, a kto interesuje się (nazwijmy to umownie) gotykiem, powinien jak najszybciej zapoznać się z zawartością płyty. Warto, chociaż grozi to uszczerbkiem na zdrowiu psychicznym, zwłaszcza wrażliwych słuchaczy.

poniedziałek, 23 marca 2009

mikrotrasa Kawałka Kulki










Jak widać na załączonym obrazku, Kawałek Kulki wybiera się w trasę. Taką mikro. Zanim jednak cały kolektyw ruszy w drogę, grająca w nim na skrzypcach i śpiewająca Magda Turłaj (znana szerzej jako Karotka) wystąpi 26.03 w gorzowskim klubie Magnat z zespołem Wakacje.

Wakacje - Duży Palec:



Koncert zapowiada się tym ciekawiej, że weźmie w nim udział lider zespołu Anteny - Niedźwiedź. Anteny, które kilka lat temu były jednym z najciekawszych gorzowskich zespołów, reaktywują się w nowym składzie, a my niecierpliwie czekamy na nowy materiał.

Po Gorzowie czas na warszawską Hydrozagadkę. Ze stolicy można już uderzać do Poznania, aby tam, w prima aprilis, zagrać w Pod Minogą. Na pewno będzie świetnie, bo:

a) na koncertach Kawałka Kulki zawsze jest świetnie,

b) Kulki mają sporo nowego materiału, który podobno prezentuje się znakomicie; pojawiły się nowe rytmy i inspiracje, czego przykładem niech będzie...


...Kawałek Kulki - Noc poza domem:




niedziela, 22 marca 2009

wywiad z Everything is made in China : 05.02.2009

Poznań, W starym kinie, 05.02.2009.
Koncert rosyjskiej formacji Everything is made in China.

Oczekiwany dzień. Oczekiwany wywiad.

I oczekiwane przesympatyczne, zabawne chłopaki z EIMIC.

Rozmawiali z nami [Dobrochna + Zuzanna] Aleksiej grający na perkusji i Maksim, który gra na gitarze i śpiewa.



Z: Czy pracujecie nad jakimś nowym albumem?

M:
Mamy sporo nowych kawałków. Kilka z nich zagramy na dzisiejszym koncercie. Dużo pracujemy nad nowym materiałem i pod koniec roku będziemy mogli coś wydać, epkę lub album...


[Pierwszy album EIMIC nagrywało w Kanadzie, dlatego następuje pytanie o kolejny album...]

Z: Gdzie będziecie go nagrywać? W Kanadzie czy w Rosji?

M: Teraz to nie ma znaczenia. Wiemy, że Rosja nie jest dobrym miejscem, żeby nagrać płytę. Być może to będzie to samo miejsce, w Kanadzie (Chemical Sound Studios w Toronto - przyp. red.). Znamy ten kraj, znamy to studio, znamy realizatora. Ale może to być inny kraj. Tego jeszcze nie wiemy.

A: Przed nagrywaniem pierwszego albumu braliśmy pod uwagę różne kraje. Nagraliśmy go w Kanadzie, ale mogliśmy też jechać do Niemiec, na przykład. Myśleliśmy też o Norwegii...
M: Wszystkie te kraje mają Euro, a ono jest drogie. Dolar kanadyjski jest lepszy. (śmiech)

A:
Kanadyjski dolar jest naprawdę atrakcyjny... (śmiech)


[czasem Maksim i Aleksiej mieli problemy z angielskim, bezproblemowo jednak żonglowali humorem]


Z: Jak wygląda scena muzyczna w Rosji? jest np. Rekevin...

A:
Skąd znasz ten zespół? Powiedz mi! Wiem wszystko o nim. O, to jest dobry, rzeczywiście dobry zespół.

M: Mamy jakąś tam indie-scenę w Rosji, jest kilka dobrych zespołów. Myślę, że teraz jest dobry czas, żeby zaczęły się pokazywać. Tak, mamy kilka dobrych zespołów w Rosji, które grają nie tylko w Rosji, ale też w Europie.

A:
Jest kilka zespołów, które mają trasy w Europie, grają na festiwalach. I naprawdę są doceniane przez europejską publiczność. Coraz więcej zespołów zaczyna śpiewać nie po rosyjsku, a po angielsku, grają też bardziej "europejską" muzykę. Od paru lat pewne rzeczy się rozwijają, coraz więcej młodych ludzi z gitarami stara się grać jak...

M:
Może to jest czas na Rosję, nie wiemy, ale wierzymy w to. Czasem wierzymy w Rosję. (śmiech)


Z: W jaki sposób komponujecie utwory, jak pracujecie nad nimi?

A:
Mamy kilka sposobów na tworzenie kawałków. Jeden sposób - gdy Maksim ma coś przygotowanego i pokazuje nam podstawowe motywy na akustyku, czasem śpiewa. Potem zaczynamy wspólnie myśleć o aranżacji, partiach instrumentów, różnych dźwiękach. To jest jeden sposób. Kolejny jest, gdy pewne rzeczy wynikają z eksperymentów. Na przykład My Marshell. Wziął się z zapętlonego motywu ting ting ting ting. To się stało nagle - znaleźliśmy ten dźwięk, zaczęliśmy grać i tak powstała główna część. Później pracowaliśmy nad tym, żeby utwór był bardziej przyjemny dla słuchaczy...

M:
Nie myślimy o słuchaczach, myślimy tylko o sobie. (śmiech)

A:
To jest trzeci sposób, kiedy gramy improwizacje dla własnej przyjemności.




Z: Jak długo trwa praca nad kawałkami?

M: To zależy... nie pięć minut :) Podstawowa część utworu może jeden dzień. Ale czasami to trwa zbyt długo. Szczególnie teraz, ponieważ chcemy czegoś nowego, czegoś innego. Zaczynamy grać: gramy, gramy ten kawałek. Powstanie może nie dziś, może nie w tym tygodniu, może nie w tym miesiącu... To zależy.

A: To bardzo trudne pytanie. Ponieważ czasem wyrzucamy niektóre kawałki, bo zaczynamy pracować nad innym kawałkiem. Próbujemy stworzyć coś ciekawego, czas mija, a my uznajemy, że to nie jest już tak ciekawe jak na początku. Czasem pracujemy ciężko i dużo, więc niektóre piosenki z albumu (zrobiliśmy go rok temu, nawet wcześniej), teraz możesz zauważyć, gramy inaczej, są one zupełnie inne od brzmienia albumowego. Nie jesteśmy tego pewni, ty nam możesz to powiedzieć, ale nam się wydaje że one są zupełnie inne...

M: Mamy więcej wokalu...

A: Drobne rzeczy, dodatki, partie klawiszy...

M:
Teraz to jest bardziej shoegaze, może za 3 miesiące będziemy grać bardziej akustycznie, naprawdę nie wiemy. My chcemy grać muzykę, coś interesującego!


Z: Czy lubicie być katalogowani, czy lubicie opisywać swoją muzykę nazwami gatunków?

[tu nastąpiła wymiana zdań po rosyjsku między Maksimem a Aleksiejem, dotycząca angielskiej gramatyki]

M:
Myślę, że nie lubimy tego. To znaczy to jest normalne, że ludzie potrzebują określania, że to jest post-rock, to jest grunge. Ale myślę, że muzycy nie muszą o tym myśleć, tylko grać swoją muzykę i nie myśleć o niczym innym.


M:

A: To jest bardziej pytanie do dziennikarzy. Oni lubią opisywać muzykę, nadawać nazwy...

M:
To nic złego, to jest normalne.

A: To jest w porządku. Jeśli nie znasz zespołu i ktoś mówi: grają indie rocka, to masz już jakieś pojęcie o ich muzyce, wiesz, że grają na gitarach, grają coś jakby nowoczesnego rocka. Jeśli mówisz post-rock - muzyka instrumentalna, melodie. My nie możemy mówić o gatunkach, to dla nas za trudne :)

Z: A macie taki utwór After Rock. To było specjalnie zrobione?

A:
Nie! Nie uważam. To nie znaczy, że nie mówimy post-rock. Raczej chodzi o coś po. Może podstawą był post-rock. Bawimy się słowami w tym tytule, tak więc after rock - coś po...

M: Tакая игра слов.

Z: Czytacie jakieś pisma muzyczne, blogi?

M & A:
Tak, jesteśmy muzykami.
Wszyscy lubimy rosyjski Billboard magazine, jest bardzo dobry, pisze głównie o studiach nagrań i różnych koncertach. Nie są komercyjni, mówią o muzyce dla profesjonalistów, dla ludzi, którzy są w muzyce, którzy muzykę robią. To naprawdę ciekawe. Czasem Pitchfork, jest niezły. Ale bardziej niezależne blogi. Albo po prostu ludzie, o których wiemy, że słuchają dużo muzyki...

Mamy w Rosji społeczność... Mam link!:
http://community.livejournal.com/folktronica,
jest tam dużo ciekawych zespołów, dużo klipów, takich jak Dosh czy może Grizzly Bear, Animal Collective, Four Tet. Yeah, goood!


Z: Co lubicie w muzyce?

M & A:
Jimi Hendrix, Jim Morrison, może Jimmy Eat World, może Bjork, może Radiohead i może Talking Heads i Jaga Jazzist, Death Cab for Cutie, Broken Social Scene, Do Make Say Think, Patrick Watson, Dosh, Tortoise, School of Language, Jeff Buckley - niesamowity wokalista, niesamowity, Coldplay oczywiście.


Z: Co dla was jest naprawdę ważne w muzyce? Co jest tym czymś, co kochacie w muzyce?

M & A: Zapał, siła, energia, melodia, interesujący rytm, moc. Myślę, że najważniejszy jest zapał, energia. Od tego zależy, czy wierzysz w tych gości, czy nie.


Z: Trzy rzeczy, które wam się w Polsce najbardziej podobają.

M & A: Drogi, drogi, drogi... Ceny! Oraz oczywiście publiczność, która przychodzi na nasze koncerty, jest bardzo ciepła, dzięki wielkie! Naprawdę się tego nie spodziewaliśmy.

[tłumaczył Michał]

czwartek, 19 marca 2009

Pyszne Cacao

Na rozgrzanie między zimą a wiosną proponujemy dziś kakao!

Nazwa napoju: Cacao

Kraj pochodzenia: Wielka Brytania

Pochodzenie: drzewo kakaowca z londyńskiego Highgate Wood

Gatunek: ambient, microsound, generative

Jakość: wysoka

Cena?: za darmo


Składniki:
- mnóstwo dźwięków bardzo dźwięcznych,
- moc diamentów,

- niezliczona czysta woda źródlana,

- 5 kg klawiszy białych i czarnych,

- tony soczystych głębin


Sposób przyrządzenia:

1) Wziąć do ręki kubek w plamy.

2) Zagrzać w elektronicznym czajniku czystą wodę.

3) Przygotować uszy poprzez ich roztarcie.
4) Znaleźć w kuchni internetowej szafkę z Cacao.

5) Między półkami, zwanymi materiałami dźwiękowymi, w cacaowej szafce poruszać się płynnie, bez strachu, także liniowo, choć do punktu dojścia.

6)
Do kubka wsypać chociażby 300 dag Tropisms.
7) Kubek z Cacao zalać wodą o stonowanej temperaturze.

8) Mieszać małą, srebrną łyżeczką ruchem niejednostajnym, nieprzyspieszonym, bez gwałtowności.

9) Delektować się świeżym, krystalicznym zapachem.

10) Pić dość spokojnie, nie siorbać.


Właściwości:
- ogrzewanie myśli delikatnie i nie przez brutalność,

- łatwość i przyjemność spożywania,

- walory zdrowotne

poniedziałek, 16 marca 2009

Kamp! : 14.03.2009 @ Eskulap

TELEGRAM ELEKTRONICZNY


Kamp! STOP Słyszy się, że to coś świetnego STOP Poznaje się album dzień przed koncertem STOP Słucha się go z zaciekawieniem STOP Dowiaduje się, że to polski wytwór STOP ma się szczerbaty uśmiech STOP Ma się ochotę na jeszcze więcej STOP Ściąga się album z sieci STOP Za darmo, legalnie STOP z net labelu Brennnenssel zespołu Kamp! STOP Idzie się na koncert STOP Sobota, 14.03.2009, Eskulap STOP Trafia się na granie evf STOP Zaczyna być ciekawie STOP Startuje Kamp! STOP Zaczyna być coraz ciekawiej STOP Robi się intensywniej STOP Robią się też problemy techniczne ze sprzętem STOP Nic to! STOP Robi się coraz lepiej STOP Szaleńczo STOP Obłędne dźwięki STOP Wariacje ciał i dźwięków STOP Ekstaza? STOP Prawie że STOP 40 minut z Taką! elektroniką STOP z brzmieniami wysokimi klasą STOP z brzmieniami zniewalającymi STOP z takimi, co naprawdę brzmią


DON'T STOP THE MUSIC, PLEASE!

[foto: Bartosz Szczęsny]

piątek, 13 marca 2009

Homage Night w SQ : 06.03.2009

Proszę pani, proszę pana! Kot się skrada powoli. Kot chodzi dostojnie i figlarnie zarazem. Kot ma czasem szaleńcze myśli. Takie np., by iść do SQ. Legalnie, świadomie, z radością. Miau!

Dla osoby, której klimat popularnego, poznańskiego, lanserskiego przecież SQ nie przypadł do gustu, pierwsza wizyta w tym klubie wiązała się z niepokojem. Jak to będzie, jak to będzie?! Ale czy ta osoba została zmuszona do pójścia do takiej właśnie miejscówki?

Otóż, proszę pana, proszę pani, nie! Gorzej! Osoba ta, w całej swej perfidii, miała misję werbowania ludzi. A cel miała szczytny! Nosił on nazwę Homage Night no 2.

Strona internetowa SQ głosi: Cykl Homage Night powstał z uwagi na zapotrzebowanie odbiorców na świeżą muzykę na wysokim poziomie, na każdej imprezie będzie przynajmniej jeden Live Act. Głównymi inicjatorami przedsięwzięcia są założyciel Homage Records Jacob Seville oraz manager tej wytwórni Michał Ignatowicz. "Chcemy by Homage Night utożsamiane były z imprezami, na których z głośników płyną świeże, ambitne i dobre dźwięki".

Werbowałam i przyszłam dla ZoëXenii [fascynująca, znakomita producentka] i dla mooryca [uwielbiany przeze mnie dźwiękotwórca].

Jaki klimat miał nas, moją współtowarzyszkę Dominikę i mnie, zaskoczyć już na miejscu? house, deep, tech house, minimal. A co nas zaskoczyło w rzeczywistości już na początku?
Miłościwie nam panujące renifery.
Okazało się bowiem, że obok Homage Night jest też Finlandia biba [jakieś sylwetki reniferów, jakaś nauka fińskiego, jakieś driny].

Dźwięki jednak rozkręcały się coraz bardziej, było miło.
Było coraz bardziej miło i różnorodnie.

Po godzinie pierwszej zaczęła grać ZoëXenia.
Świat się skończył!
Tłum wyległ na parkiet, ciała drgały szaleńczo i ochoczo.
Bo występ
Zoë dała niesamowity, mocny, porywający!
Ona, z tym swoim głębokim głosem i ze swoimi dziewczęcymi kitkami:



Po Zoe doskonale wpasował się mooryc. Mooryc, live-act-dawca, inaczej bawi się dźwiękami w zaciszu domu, inaczej na imprezach. Na bibach jest żwawiej, zabawniej, szybciej. Ale ten urokliwy klimat moorycowy zostaje:



Osobniki ludzkie [w tym i my] bawiły się podczas całego Homage Nightu wyśmienicie, czego nie można powiedzieć o sławetnych reniferach, które ktoś brutalnie wynosił potem...

Jako osoby kulturalne, szukałyśmy niezmordowanie przejawów kultury wszędzie. Najbardziej zjawiskową częścią SQ okazał się przedsionek toalet, rzecz jasna, damskich:


Wychodziłyśmy około czwartej nad ranem, a szło się przemiło i tańcząco z takimi rozkminiającymi zmęczenie i nudę dźwiękami. Proszę państwa, miauuuyśmy wyśmienitą bibę! Miau!


PS Z całego tego rozemocjonowania zapomniałam ustawić odpowiednią rozdzielczość filmów, stąd ich słaba jakość.

środa, 11 marca 2009

White Lies - To Lose My Life

Wykonawca: White Lies

Album: To Lose My Life

Data wydania: 19-01-2009

Label: Polydor 





Niepokojący rytm, akcentująca gitara, puls basu. Wstęp wprowadza. Bridge zapowiada i przeprowadza na drugą stronę. Mocny refren. Żeby nie było zbyt prosto, kolejny startuje od zera, w ciszy. Zakończenie zostaje w pamięci. Nagrodę tygodnia w kategorii songcraft otrzymują White Lies za Farewell To The Fairground:

Fala zimna wylewa się z tego klipu, zimna fala wylewa się z To Lose My Life. Już pierwszy rzut oka na tytuły (Death, A Place To Hide, Nothing to Give) nie pozostawia złudzeń. Alienacja, zawiedziona miłość, śmierć. Przekaz wyśpiewany niskim, mocnym głosem. Czasem Robert Smith, niekiedy Dave Gahan, z rzadka Ian Curtis. Wracamy do lat 80. Przypominamy sobie The Smiths i nie zapominamy o Garym Numanie. Całość świetnie brzmi. Na mocnym szkielecie perkusji opiera się soczysty bas. Wyłaniające się zza grubej zasłony niższych częstotliwości klawisze budują atmosferę. Refreny chwytają, smutki wzruszają. Niby nic nowego, a cieszy. No i świetnie :)

poniedziałek, 9 marca 2009

za:powiadam, prze:powiadam - Yazzbot Mazut


Jak powiedziała sama formacja Yazzbot Mazut, trudno łączyć tekst z muzyką, co najmniej ostrożnie, nawet bezsensownie. Wszak dystans ma moc twórczą. Napięcie kreujące.

Muzyka mówi sama za siebie swoimi bezkresnymi ustami. Na nich lądują dźwięki, co wiją się jak bluszcz, krążą wokół termicznych źródeł, natrafiają na tatarak. Chociażby taki w Afryce. Czy tatarak rośnie w ogóle w Afryce? Chyba nie. Tym lepiej. Gorąco, piach, szumiące trawy. Jedziemy z Yazzbot Mazut. I, co najlepsze, możemy za chwilę jechać zupełnie inaczej.

Muzyka jest drogą.
Yazzbot Mazut to jedna z możliwych dróg, zupełnie jak wybrana przez siebie trasa interpretacji i pojmowania.
Biorą w podróż. W żółtej chuście o jaskrawości olbrzymiej. Wkładają Cię do tego kojącego kawałka materiału i Ty płyniesz. Zamykasz oczy, kulisz ciało. Otwiera Ci się świadomość. Płyniesz. Czasem idziesz w karawanie na wielbłądzie, czasem wirujesz niby belly dance na wielkim słoniu stalowoszarym.
Karawana sunie niespiesznie... Mamy czas, my naprawdę mamy czas.

Yazzbot Mazut - Grube ścieżki & hidden track [album W pustyni i w puszczy]:

Czujesz ciepło od ziemi, drobno zmielony piach na podeszwie stopy.
Opylasz się dźwiękami.
Trochę swingują, trochę przeplatają się z werwą. Dzięki muzycznej chininie otrzymujesz yazzowe improwizualizacje.
Skok na głęboką wodę, jarzenie w przyjaznym słońcu.

Yazzbot zabiera w podróż, ale nie przywłaszcza sobie odbiorcy na własność.

Kawałki nie są podarte, są zaokrąglone. Takie kule. Odbijające się.

Trochę się płynie, trochę wiruje, trochę skacze.
Trochę innego świat[ł]a.
Ale zawsze kolorowo, nigdy jednoznacznie, wciąż zaciekawiająco.


Przestrzenie yazzowe,
miejsca dośrodkowe.
Muzyka odbierana osobiście.

Pasja - przyjemność - przygoda


A Ty jak jedziesz z Yazzbotem?

A chcesz może odlecieć przy ich dźwiękach na żywo?
Zrób to w poniedziałek 09.03.2009 – bezpruderyjnie, na legalu!
Przy braciach Oleś i przy Yazzbocie
w Blue Nocie
od 20:00.

piątek, 6 marca 2009

Snowman : 05.03.2009 [Outside rain, inside shining]

Wyciągasz język i łapiesz krople wody. Plim plum plam.

Nazywa się Snowman. Jest zamrożona z wysublimowaniem, ulepiona z mgły. Może czasem ma oszronione dźwięki jazzowo-ambientowo-niewiadomo jakie, może czasem śpi za uchem na miękkim puchu włosów. Krząta się za piecami [gitary elektryczne są], zamiata [umysłami]. Głaszcze po nosie. Uśmiecha się serdecznie, z poczuciem świadomej głębi. Zakłada kalosze i wychodzi na scenę. Ta muzyka.

Płynie z wrażeniami, kładzie palec na drugim dnie kałuży.
Nie brakuje jej nic. Nie ma palta. Nie ma parasola.
Nie potrzebuje.
Ma wszystko. Jest piękna.

Mruży oczy. Albo je zamyka.
Odkłada wzrok chwilowo na kolana, przenosi się w głąb ciała.

Deszcz.
Spadający deszcz kojący zupełnie wypełniający.

Spokój. Czucie.
Na końcu nawet, co ciekawe, szaleństwo! w nowym zupełnie utworze.


Kolejny raz na Snowmanie.
Błoga rutyna. Błogi deszcz.
Plim plum plam.

[I włączam sobie potem ich album Lazy, zapętlam Outside rain. Teraz dopiero trzymam w garści różne sensy i tęsknoty.]


Rozmowa z Michałem Kowalonkiem, wokalistą Snowmana
Zaczęło się!:


Toczyło się dalej w kroplach deszczu:

Przepraszam, dzieci?!:

I na koniec słów kilka z okazji pewnego święta:

[wywiad by Dende, Zuzanna; foto by Dende]

poniedziałek, 2 marca 2009

Pensão Listopad - Concerto Dentrum

Wykonawca: Pensão Listopad

Tytuł: Concerto Dentrum

Data wydania: 23-02-2009

Label: Merzbau



Szkoda, że ta płyta nie ukazała się kilka miesięcy wcześniej. Byłaby idealnym soundtrackiem do jesiennych okoliczności. Na szczęście szaruga i plucha za oknem nie ustępują. Możemy więc słuchać Pensão Listopad w odpowiedniej aurze. Concerto Dentrum składa się głównie z dżwięków wiolonczeli (Katarzyna Wrona), delikatnej perkusji (Kamil Radek) i gitary (João Teixeira de Sousa). Pojawiają się też delikatne wokale, tak jak w Mentirosos, które Radosław Winkler opatrzył w jesienny klip.

Pensão Listopad - Mentirosos:


Pensão Listopad powstało jako rozwinięcie bardziej jazzowego duetu João e Camii. Zmiana brzmienia była spodowana między innymi zaproszeniem z lizbońskiej wytwórni Merzbau. Obecnie w ich muzyce słychać inspiracje fado, jazzem, klasyką i współczesną elektroniką. Całość stanowi spójną i bardzo przyjemną całość. Zespół promuje się kawałkiem 4 a.m., który nie znalazł się na albumie. Można go za to posłuchać na MySpace

Co ciekawe, Concerto Dentrum rozpowszechniane jest na licencji creative commons, co oznacza, że można się nim dzielić, przegrywać, kopiować itp. itd., w celach niekomercyjnych, z zastrzeżeniem praw własności intelektualnej. Tak więc...


...w pełni legalny download Pensão Listopad - Concerto Dentrum.

niedziela, 1 marca 2009

Mooryc w Transatlantyku!

Już w najbliższy poniedziałek czyli 2. marca roku pańskiego 2009 o godzinie 17:30 w Aferowym Transatlantyku zagości Maurycy Zimmermann, znany szerzej jako mooryc. W programie rozmowa na tematy okołomuzyczne i nie tylko oraz, uwaga, 20-minutowy utwór skomponowany specjalnie na tę okazję.




Mooryc to artysta-plastyk muzyczny, fachowiec live actów. Tworzy elektronikę. Robi klimat idm, ambient, z wysublimowanymi przestrzeniami dźwiękowymi. Do tego gitarzysta, lutnik i kto wie, któż jeszcze. Niesamowicie ciekawy człowiek. Z Poznania.

Klikaj:

Mooryc MySpace

Słuchaj:

Mooryc : 2.03.2009, 17:30 @ Transatlantyk

w internecie - Radio Afera

w poznańskim eterze - 98,6 MHz