środa, 23 grudnia 2009

Last christmas dosłownie



Na Święta wszystko stać się może!
Nawet zakrzywienie rzeczywistości ;)

poniedziałek, 14 grudnia 2009

yes yes yeasayer!

na grudzień . chłodnawe . krystaliczne dźwięki .
nowe yeasayer .
singiel "Ambling Alp" .
za darmo do ściągnięcia tu.
i wideo, rotacyjnie zmieniane za pomocą myszki, do obejrzenia tamże.



a na last.fm ktoś określił ten utwór tak: fuck i love yeasayer

słowa-klucze: rotacje - wirowania - powroty - przewroty

eksperymenty wykrystalizowane in plus!


. keep your feet, feet sliding to the side, to the side

poniedziałek, 7 grudnia 2009

Grabek w radiowej Trójce

11 grudnia o godz. 22.00, prosto ze studia im. Agnieszki Osieckiej, w programie OFFENSYWA w ramach Off-SESJI - koncert Wojtka Grabka. Będziemy mieli okazję usłyszeć stare utwory z EPki "mono3some" oraz nowy materiał z właśnie nagrywanego debiutanckiego LP "In whose face?".
"Wojtek Grabek muzyczne gatunki ma za nic – łączy i dekonstruuje. Na scenie – nieobliczalny. Jego występy to transowa podróż w głąb mrocznych zakamarków duszy. W lutym 2009 wydał debiutancką Epkę „mono3some”. Wydawnictwo spotkało się z rewelacyjnym przyjęciem. Utwory z EPki pojawiły się na antenie m.in. radiowej Trójki. Po wiosenno-letniej trasie koncertowej zwieńczonej entuzjastycznie przyjętym występem na HEINEKEN OPEN’ER FESTIVAL 2009, GRABEK zaszył się w studio, by nagrać „in whose face?” – jego pierwsze pełnowymiarowe wydawnictwo. Materiał przyniesie sporo niespodzianek… Premiera - koniec 2009 / początek 2010"




myspace

środa, 2 grudnia 2009

Sleepwalk

Kilka dni temu wpadła mi w ręce płyta, którą od pierwszego przesłuchania uparcie delektuję się codziennie wieczorem. Mowa o Sleepwalk, efekcie spotkania Gaby Kulki z Konradem Kuczem. Jako fanka ogromnych wokalnych talentów Kulki, nie mogłam przegapić i tej płyty, której premiera miała miejsce 22 października. Gaba Kulka łączy w swojej muzyce zarówno elementy jazzu, rocka i popu, z ukłonem w stronę klimatu teatralno-kabaretowego (Gaba, gdy zmuszona do zdeklarowania się, nazywa tę mieszankę 'progresywnym popem'). Konrad Kucz z kolei jest weteranem brzmień elektronicznych i ambientowych, któremu udało się zaistnieć także na scenie klubowej (był współproducentem grupy Futro). Z połączenia tych dwu niebanalnych osobowości powstały przepiękne, 'oparte na starych brzmieniach, muzyczne pejzaże, to ozdabiane, to dekonstruowane przez niewiarygodny głos Kulki. To muzyka snująca się między wodewilem i ambientem, a najlepszymi nawiązaniami do brzmień zachodnich – współczesnych (Cocorosie), czy klasycznych (Cocteau Twins)'.

Płyty możecie posłuchać tu:
http://www.jazzboy.pl/kuczkulka/#/start

http://www.myspace.com/kuczkulka

wtorek, 1 grudnia 2009

port-royal

W czwartek Pod Minogą zagrał port-royal, zespół, który dosyć oryginalnie jako główne inspiracje na MySpace podaje...

history of the 20th century (especially history of communism in soviet union and east europe), philosophy, tupolev, being lost late at night in a strange forest in north-eastern part of czech republic, weird "miracles" when all seems lost, driving at night, longing, mittel- und osteuropa (bratislava, tallinn, kiev, odessa, gomel, riga, st. petersburg, moscow, esztergom, sturovo, budapest, prague, krakow, poznan, vienna, murska sobota), president vladimir vladimirovich putin, tesco, petrzalka, zralocikina i pavucikina, rybickina i kapustickina, looking at the danube at night, long walks along morava and danube, zlaty bazant, corgon, girls and badili di ogni genere (specialmente dell'est!)...

...ciekawe jest to tym bardziej, że pochodzą z włoskiej Genui. Skąd takie zainteresowanie naszymi stronami nie wiadomo, ale jest to niewątpliwie miły akcent.

port-royal gra co najmniej od 2002 roku i ma na swoim koncie już trzy albumy i kilka ep, jednak dopiero wraz z tegoroczną, ostatnią płytą zdaje się wypływać na szersze wody. Nie zagłębiłem się jeszcze w Dying in Time na tyle dokładnie, żeby coś więcej powiedzieć na jej temat, ale od początku robi dobre wrażenie. Pierwszy numer, Hva, kojarzy się trochę z Sigur Rós, trochę z Explosions in the Sky. Syntezatorowe arpeggio w Nights in Kiev wskazuje już na elektroniczne (i wschodnioeuropejskie) inspiracje. Moje pierwsze skojarzenie to M83. Potem mamy kilka kawałków bardziej post-rockowo-ambientowych, przetykanych jednak pulsującymi rytmami. Elektroniczny kierunek rozwijają najbardziej połączone ze sobą w jedną całość Photoshopped Prince i Balding Generation. Pierwszy z nich na żywo zaśpiewał Pod Minogą Michał Wiraszko z Much, ale nawet jemu nie udało się rozruszać rozespanej publiki. Okazało się bowiem, że widok trzech facetów kołyszących się nad laptopami (obowiązkowo wyposażonymi w świecące jabłka), nie jest zbyt elektryzującym widokiem. Kolejny raz okazało się, że naprawdę trzeba się wysilić, żeby z programowanej muzyki zrobić widowisko. Mimo bardzo dobrych wizualizacji i świetnego brzmienia, można było usłyszeć wśród publiki opinie, że Włosi po prostu przynudzają. Najlepiej było potraktować ich występ jako relaks po tygodniu pracy albo szkoły, wlepić wzrok w ekran i spróbować odlecieć. Może jako chill-out po ostrej imprezie sprawdziliby się bardziej? Znając już ich zafiksowanie na wschodnią część naszego kontynentu, pewnie będziemy mieli jeszcze okazję usłyszeć ich muzykę w innych okolicznościach.

Niżej klip z ostatniej płyty, pozostałe wideo, autorstwa Sievy Diamantakosa można zobaczyć tutaj 

PS Przed port-royal świetny koncert przy udziale trio smyczkowego i pianina dał Adre'N'Alin. Projektem tym zawiaduje Igor Szulc, z którym miałem przyjemność rozmawiać dzień wcześniej. Niedługo na Rozdzielni pojawi się cały wywiad, a tymczasem klip do Second z najnowszego albumu CARGO:

niedziela, 29 listopada 2009

Zhenia & Periferija

W minioną niedzielę w Meskalu gościł Zhenia. Głos faktycznie bezwzględny, ekspresja potężna i osobowość niebanalna. Nieprawdopodobnie w pojedynkę czaruje muzyką, mimiką, słowem. To przyjemność słuchania w hipnozie patrzenia. No i rosyjski język, co służy melodii zawsze dobrze. Nawet jeżeli w swej ułomności lingwistycznej, przychodzi nam zamiast sensu słów wyłapywać jedynie skrawki znaczeń, to Zheni słucha się z przejęciem. Każdy wers, każdy gest oznacza, a ton, krzyk, grymas wymusza zaangażowanie, oka, ucha i umysłu. Zhenia to człowiek sam w sobie, jest tym, co tworzy - całością, z której się nie wybiera, lecz przyjmuje wszystko co daje. Myślę, że wielu może się podobać, ma coś magicznego w sobie, w głosie, w tym jak się układa wobec świata. To postać, którą się zapamiętuje...i to dobrze. Bo to dobre wspomnienie. Jednak niech nie żałują Ci, którzy Zheni nie zdążyli zobaczyć, bowiem kolejna okazja będzie już 6 grudnia w O.T. Maski, gdzie Zhenia zagra wraz ze swoim zespołem Periferija, w ramach 13 festiwalu Teatralnego Maski.


Rozdzielnia: Dziś Twój solowy koncert w klubie Meskal, to już nie pierwszy Twój koncert tutaj. Co specjalnego przygotowałeś na dzisiejszy wieczór?

Zhenia: Przygotowałem mnóstwo improwizacji i zamierzam przekazać masę pozytywnej energii.

Rozdzielnia: Grasz też w zespole Periferija. Pochodzicie z Rosji, ale mieszkacie w Hamburgu. Czy często koncertujecie w Polsce?

Zhenia: Bardzo się cieszę, że mogę dziś koncertować w Waszym kraju. Bardzo chętnie koncertujemy w Polsce. Oczywiście koncertów byłoby jeszcze więcej, im większe byłoby zainteresowanie naszą muzyką.

Rozdzielnia: Z tego co wiem, to już Twój nie pierwszy koncert w Poznaniu? Czy lubisz Poznań?
Zhenia: Oczywiście, że lubię Poznań! Piękna energia, piękni ludzie tutaj mieszkają! Polubiłem to miasto od pierwszej wizyty.

Rozdzielnia: Jak bardzo różni się solowa muzyka Zheni od muzyki zespołu Periferija?

Zhenia: Różnica jest taka, że jak występuję sam, śpiewam swoje solowe, a także znane rosyjskie piosenki w swoich aranżacjach i przez to wyrażam siebie, swoją energię, swoją ekspresję. Natomiast, kiedy występuję razem z zespołem, wszyscy razem wnoszą do projektu coś indywidualnego, od siebie. Dzięki temu powstaje coś więcej. Skład mamy bardzo poszerzony, pojawił się akordeon. Wszystkie nasze instrumenty tworzą niezwykłą muzyczną mieszankę.

Rozdzielnia: Swoim koncertem wieńczycie Festiwal Teatralny Maski. Słyszałam, że zamierzacie na tę okazję przygotować jakąś niespodziankę- przebieracie się w kostiumy teatralne?

Zhenia: Takiego koncertu u nas jeszcze nie było. To prawda- szykujemy niespodziankę. Poza tym, że zamierzamy się przebrać, również atrakcją będą rzeczy zainscenizowane teatralnie. Zagramy także nasze nowe utwory. Przekonajcie się osobiście!



Projekt muzyczny Periferija powstał w 2005 roku z inicjatywy Zhenja, kompozytora i wokalisty zespołu, który już wcześniej grywał na ulicach i klubach Niemiec, Rosji czy Litwy. Zespół zagrał pierwszy koncert jeszcze w 2005 roku w Hamburgu dając początek kolejnym w Niemczech, Polsce i Rosji. W 2008 roku znaczna część muzyków obecnych przy zakładaniu zespołu wycofała się na rzecz projektów, które miały lepiej spełniać ich oczekiwania. Dziś, w 2009 roku, zarówno skład zespołu, jak i jego repertuar znacząco się zmienił w porównaniu do początków. W obecnej twórczości Periferija można dostrzec szeroką gamę wpływów i styli sięgającą od rosyjskiego folk-rocka po funk i ska. Wciąż jednak, charakterystycznym elementem Periferija pozostają rosyjskie słowa utworów. Stawia ich to w roli kulturowych i duchowych spadkobierców w długiej tradycji rosyjskiego rocka.





MySpace

sobota, 28 listopada 2009

VJ Paparazzi

Polecam YouTube'owy kanał Playgroud of Vj Paparazzi. Ten czeski VJ nie tylko świetnie potrafi oddać klimat muzyki swoimi wizualami, wyróżnia się też doborem ilustrowanych kawałków. Trafiłem do niego po obejrzeniu klipu do Feeling Pulled Apart by Horses Thoma Yorke'a:

Mniej więcej tydzień po wydaniu singla wokalisty Radiohead, ukazał się długo oczekiwany nowy numer Buriala, Fostercare, do którego Czech w ciągu trzech dni zrobił wideo:



Najczęściej oglądanym klipem jest jednak Mrs Cold Kings of Convenience. I w muzyce i w obrazie mamy czysty, nadmorski relaks:

piątek, 27 listopada 2009

automovements.com

Dosłownie 4 godziny temu odbyła się internetowa premiera nowego albumu Everything is Made in China. Na specjalnej stronie można płytę kupić, przeczytać teksty i obejrzeć rewelacyjne zdjęcia. 

Oprawa graficzna albumu i trasy może się podobać, co świadczy o sporym zaangażowaniu zespołu we wszelkie aspekty swojej działalności. Odpowiedzialny za to jest Ilya Kolesnikov, którego inne prace można zobaczyć tutaj.

W dużej mierze właśnie dzięki niemu EIMIC wyróżniają się spośród setek innych zespołów i zostają zapamiętani nie tylko ze względu na muzykę, ale też plakaty, wizualizacje, zdjęcia czy okładki płyt. Teraz pozostaje tylko czekać na koncert!

piątek, 20 listopada 2009

Dzikie bestie

Już sama nazwa zespołu świadczy o dużej ilości autoironii. Dźwięki jakie produkują Wild Beasts nie wywołują bezpośrednich skojarzeń z określeniem "dzikie bestie", ale przewrotność tego zestawienia sporo mówi o ich podejściu do tego co robią. Ich muzyka jest ozdobna, dużo w niej lekkości, melodii, ale też  swego rodzaju elegancji i wyrafinowania. Co prawda falset Haydena Thorpe'a może drażnić tych mniej wrażliwych, ale odrobina otwartości wystarczy, żeby się przekonać. Mnie było do tego potrzeba kilku minut, ale teraz już mogę się cieszyć niezakłóconą uprzedzeniami percepcją Two Dancers, nowego albumu dzikich bestii. Pierwszym singlem z płyty było Hooting & Howling, w którego warstwie tekstowej objawia się w pewnym sensie dzikość z nazwy, oczywiście poetycko wyrażona przy użyciu wymyślnego słownictwa:

Na drugi singiel został wybrany All The King's Men, ale moim faworytem jest We Still Got The Taste Dancin' On Our Tongues. Bas jak z dobrego disco, rytm z bongosami i złożone melodie wokalu urzekają, ale moją uwagę najbardziej przykuły partie gitary Bena Little. Być może to tylko mój brzmienowy fetyszyzm, ale okolice czwartej minuty tego numeru to dla mnie najlepszy moment całej płyty. 
Pierwszym hitem Wild Beasts był numer o zawiłym tytule Brave Bulging Buoyant Clairvoyants, którego przetłumaczenia się nie podejmę, potrzeba tu chyba doświadczonego anglisty... Tekst też jest wieloznaczny, ale przekaz ma zdaje się hedonistyczny. Poniżej klip od którego można sobie nadwyrężyć soczewki oczu, więc uwaga:

poniedziałek, 16 listopada 2009

Prepare Your Coffin

Wczoraj w punkcie informacyjnym Starego Browaru zakupiłem za jedyne 50zł bilet na koncert zespołu dla mnie kultowego. Mowa o Tortoise, który, jak mówią niektórzy, zapoczątkował zjawisko zwane post-rockiem. Co prawda ich muzyka nie kojarzy się już zupełnie z tym co dzisiaj jest określane tą etykietką, ale coś jest na rzeczy - ich pierwsze płyty były przełomowe w kwestii przekraczania barier między gatunkami i stylami. Ich muzyka to z jednej strony bardzo przyjemne plamy dźwięku i delikatne gitarowe melodie, czyli soundtrack do popołudniowej siesty, z drugiej zaś strony brzmieniowe eksperymenty, połamane rytmy perkusji i pokręcone partie pozostałych instrumentów. Na tegorocznym albumie Beacons of Ancestorship ta ekscentryczna część przeważa (przykładem może być otwierający High Class Slim Came Floatin' In), choć nie brakuje też klasycznego ładnego tortoisowego brzmienia, chociażby w The Fall Of Seven Diamonds Plus One. Jak brzmi Tortoise na żywo będzie można się przekonać 7 grudnia w Słodowni (przekręconej na stronie zespołu na Slowdownię), a jako appetizer niech posłuży film z koncertu zagranego na dachu (pożyczony od Pitchfork.tv), so... Prepare Your Coffin.

sobota, 14 listopada 2009

Automatic EIMIC Movements

Everything is Made in China powracają z nowym albumem, który będą promować już podczas grudniowej trasy po Polsce. Przez 7 dni zagrają 7 koncertów, w tym jeden w Poznaniu, 4 grudnia Pod Minogą. Album będzie nosić tytuł Automatic Movements i podobnie jak debiut 4, został nagrany w studiu Chemical Sound w Toronto. W październiku odbyła się premiera pierwszego singla Automatic, zrobionego wspólnie z Aerofall z Rostowa nad Donem. Warto sprawdzić MySpace tego projektu, co prawda zamieszczony materiał nie brzmi najlepiej (tak jakby nie służyło mu ograniczenie rozmiaru myspace'owych plików), ale zdradza spory potencjał. Całe wydawnictwo EIMIC do ściągnięcia za darmo tutaj.

Wybór takiego kawałka na singiel jest moim zdaniem dosyć dyskusyjny, piosenka zbyt przebojowa nie jest... Dużo lepiej pod tym względem prezentuje się Sleep-walking, który do tego ma ciekawszy klip, oparty na prostym, ale bardzo plastycznym efekcie. I to jest takie EIMIC, na jakie czekałem.

Żeby być na bieżąco z tym, co słychać u chłopaków z Moskwy, warto zaglądać na ich bloga, na którym oprócz muzyki i newsów sporo innych, atrakcyjnych wizualnie materiałów.



poniedziałek, 26 października 2009

Pamiętasz, była jesień

Szaro. Ciemno. Sennie. Oraz deszcz. Bezapelacyjnie jesień. I jesienne pomruki z głośników.
A czy znasz historię Pamiętasz, była jesień?

Ta jedna z najbardziej jesiennych piosenek powstała w 1958 roku. Pojawiła się w filmie Wojciecha Jerzego Hasa pt. Pożegnania. Ot, romansująca fabuła w czarno-białym filmie. Rok 1939, Warszawa. Ona, Lidka [Maria Wachowiak], jest uroczą fordanserką w nocnym klubie. On, Paweł [Tadeusz Janczar], to młody inteligent z dobrego domu. Oni - spotykają się w klubie, co jest wyrazem buntu i, zdaje się, przeznaczenia. I romans ich trwa ledwie jedną noc. Rok 1945. Oni - spotykają się znów. Mimo że Lidka jest żoną kuzyna Pawła, to i tak kocha bardziej tego pierwszego. Zatem - nostalgia, rozrzewnienie. Chusteczki do nosa, a ucho do głośnika!



Słowa do Pamiętasz, była jesień napisali Andrzej Czekalski i Ryszard Pluciński, muzykę stworzył Lucjan Kaszycki. Utwór ten stał się jednym z największym szlagierów lat 50. i przebojów piosenki polskiej wszechczasów. Film Hasa, będący adaptacją powieści Pożegnania Stanisława Dygata, otrzymał miano kultowego, m.in. za sprawą tej piosenki. Pamiętasz, była jesień śpiewali wszyscy!

Ale jak tego nie podśpiewywać sobie, jak melodia taka chwytliwa, w ucho wpadająca, taka przyjemna przecież? Właśnie. Tak sobie z nostalgią zawołać można: "Kiedyś to były czasy!". Piosenki w filmach nie były tylko tłem sceny. Piosenki były specjalnie dla filmów pisane. I melodie miały ciekawe, i teksty. Dobre były.
I doczekały się, jak w przypadku tego utworu, wielu interpretacji!
Ba! Piosenka ta została nominowana przez miesięcznik "Film" w 2007 r. [jako jeden z dziesięciu utworów] do Złotej Kaczki jako najlepsza polska piosenka filmowa.


10 wybranych wykonawców Pamiętasz, była jesień:

1) Sława Przybylska, 1958 - to ona śpiewa w filmie Hasa i to jej wersja jest tą podstawową


2) Jan Kobuszewski i Magda Zawadzka, 2001 - wbrew pozorom, nie tak komiczna interpretacja, jak można byłoby się po aktorach tych spodziewać, ale bez przytłaczającego smutku









3) Anna Maria Jopek, 2002 - piosenka oblana wirującym wokalem Anny Marii

anna maria jopek - Pamietasz byla jesien



4) Piotr Baron, 1996 - dziewięciominutowa instrumentalna wersja: trochę wiolonczeli, saksofonu, dużo specjalnego klimatu

5) Magda Umer, 1979 - w Opolu wyśpiewane!


6) Beata Rybotycka, 2006 - trochę aktorsko, ale nieprzesadnie

7) Kasia Nosowska - zinterpretowała tak w stylu własnym

8) Kora - "Kora ola ola!",


9) a nawet niejaka Danqa Stankiewicz, rok 1995, proszę!






10) oraz zapewne Ty! ;-)


Pamiętasz, była jesień na dobre zadomowiła się nie tylko w polskiej muzyce, ale również w kulturze. Tytuł ten stał się idiomem. I czy w Rzeczpospolitej Polskiej może się obyć jesień bez tej piosenki?

(...)
- No to co to za sens tak sobie mówić?

- Przecież jesteśmy tu dla przyjemności!
- Prawda.

poniedziałek, 5 października 2009

Paczka z Ameryki


Jakiś czas temu dostałem paczkę z Ameryki. Przyszła dokładnie z Sunderland, czyli z miasteczka w stanie Massachusetts, liczącego niecałe cztery tysiące mieszkańców. W środku była płyta, a wysłał ją do mnie Adam Kozak, lider zespołu Sylphid. Wcześniej dostałem zaproszenie na MySpace i w pierwszej chwili pomyślałem, że są kolejnym spamującym gdzie popadnie zespołem. Mimo to wszedłem na profil i zostałem tam trochę dłużej. Całkiem przyjemnie mi się siedziało wśród ich dźwięków, aż poczułem chęć podziękowania grającym. Napisałem wiadomość, w międzyczasie czytając, że planują serię nietypowych wydawnictw z zapisem swoich improwizacji. Każda z płyt miała być ręcznie wydana w niewielkiej ilości egzemplarzy sprzedawanych na koncertach. Takie rarytasy. Pomyślałem, że fajnie było by mieć coś takiego i... okazało się, że nie ma problemu, że wyślą i że nawet nie chcą zwrotu kosztów przesyłki. Super.

Płytka opakowana w kopertę w pastelowych kolorach zawiera pięć kawałków, które nazwy wzięły od dat nagrania. Stąd wiadomo, że nagrania powstały 13 i 20 lutego 2009. Muzyka jaka się na niej znajduje do najbardziej chwytliwych i przystępnych nie należy, ale idealnie sprawdza się jako muzyka tła. Taki ambient, brzmieniem przypominający momentami múm
. Dźwięki genezy głównie elektronicznej, ale pojawiają się też delikatne, stosowane w intrygujący sposób, gitary i wokalizy.



Oprócz Adama, Sylphid tworzą Eon Fontes-May i Cora Rose Gaulin (ciekawe imiona, prawda?). Wszyscy w różnych konfiguracjach uczestniczą w kilku jeszcze projektach, m.in. grind-core'owym wręcz Ponds, , ambientowym i lekkim Light, Tundra Toddler, mocno eksperymentalnym Guilty Rich White Kids i najbardziej chyba znanym (i przystępnym) The Trials And Tribulations. The Cheaters Club, to poprzedni zespół całej trójki. Sporo tego, aż ciężko stwierdzić, czy to płodność muzyczna, czy może skłonność do wymyślania fajnych nazw i mnożenia zespołowych bytów. W każdym razie warto to sprawdzić. A poczynania zespołu najlepiej śledzić na blogu.

wtorek, 22 września 2009

świeżynka z brennnessel


Dziś wyszła kolejna po Kampie warta uwagi rzecz z brennnessel records. Kiedy wszyscy fani chłopaków z Łodzi czekają na drugą, instrumentalną część EP Thales One, net label wypuszcza kompletną świeżynkę, czyli debiutanckie EP AXMusique. Ciężko dowiedzieć się o nich czegokolwiek z netu, wiem tylko, że jest ich dwóch, pochodzą z Łodzi i określają swoją muzykę jako "bardzo energetyczny i bardzo taneczny miks nowej elektroniki z pasją muzy gitarowej i breakbeatowej". Do tego trzeba dodać, że całości towarzyszy intrygujący, ale nienarzucający się wokal, a warstwa brzmieniowo-produkcyjna jest baaardzo dobrze dopracowana. Nie będę się silił na gatunkowe klasyfikacje, bo to nie moja działka, ale chyba wystarczy powiedzieć, że AXMusique znakomicie nadaje się i na parkiet i na domowe głośniki.

EP można pobrać za darmo na stronie brennnessel.

Okładka pochodzi  z digarta jej autora - sabockee.

wtorek, 15 września 2009

Trójka, dicki i żenada

Rzadko słucham radia, ale ostatnią noc z soboty na niedzielę wyjątkowo spędziłem z dźwiękami Trójki. Okazało się, że naprawdę warto. Najpierw, od północy do drugiej, towarzyszyła mi Ciemna Strona Mocy w wykonaniu Oli Kaczkowskiej (córki znanego Piotra). Nie dość, że dziewczyna ma bardzo przyjemny, głęboki głos, to serwowała podobnie przyjemne i podobnie głębokie dźwięki. Oprócz m.in. UNKLE, czy Milesa Davisa w interpretacjach Billa Laswella, poznać mogłem wcześniej nieznanego mi Strange Attractora z Holandii. Gatunkowo określony przez Olę jako jazz trip noir zespół przyjeżdża niedługo na trasę po Polsce - m.in. 21 września zagra w Blue Note. Wygląda i brzmi na to, że warto się przejść, zwłaszcza, że miejsce adekwatne dla takich wydarzeń.

Strange Attractora migawki z trasy 2006:


W drugiej części CSM można było usłyszeć trzy utworki z nowej płyty múm, Sing Along to Songs You Don't Know. Poprzednie dokonania Islandczyków mnie nie do końca przekonywały, tutaj jednak mamy do czynienia z czymś trochę innym i dla mnie chyba ciekawszym... Trochę to brzmi jakby udało im się odejść od eksperymentu i znaleźć własną ścieżkę. Na pewno jest inaczej. Na gogoyoko (ciekawa strona, z fajną ideą w tle, czyli "jak ominąć wielkie wytwórnie") można posłuchać próbek i kupić, także inne ciekawe rzeczy. A pełnoprawne wydanie już wkrótce.

Po drugiej na antenę weszła Anna Gacek z AtelierOkazało się, że trafiłem akurat na setne wydanie. Oprócz retrospekcji ulubionych kawałków prowadzącej z ostatnich dwóch lat, można było przedpremierowo posłuchać fragmentów podobno najbardziej oczekiwanego albumu tego roku, czyli Summer Remains Dick4Dick. To co usłyszałem było rzeczywiście świeże i przede wszystkim zupełnie inne od tego z czego już ich znam. Więcej melodii, więcej lekkości, świetne brzmienie (było już na Grey Album), chyba też większa dojrzałość w tworzeniu dźwięków. Na klimat płyty podobno wpłynął fakt nagrania jej w drewnianej chacie gdzieś na wschodzie Polski, wśród przyrody. Na okładce jest motylek. Kolorowy. Kto by pomyślał? Czekam na premierę 6 października.


PS Anna Gacek wspomniała o grupie Atelier na last.fm, o tym że panuje w niej fajna atmosfera, klimat koleżeństwa itp. itd. i postawiła to w kontraście z generalną tendencją Internetu do schamienia. Okazuje się, że coś w tym jest, a wyszukiwanie w Google jej nazwiska nie pozostawia złudzeń... dwa pierwsze wyniki to dissowe wątki na forum, m.in. na Porcys... OK, rozumiem, można kogoś nie lubić, ale to, co się tam dzieje to po prostu żenada, która bierze się zapewne z zawiści, nudy i głupoty.

czwartek, 10 września 2009

Po Namyśle - Winobranie, wina branie z ust

Muzykoterapia
Czyli odprężanie zmęczonego i głodnego wonnych dźwięków organizmu w taki senny dzień.

( Między nami winobranie )
"Winobranie" - fenomenalny album Zbigniewa Namysłowskiego.

( wina branie z ust
)
Takie przyjemne, ciekawe, inspirujące słuchanie saksofonu jednego z najbardziej wytrawnych jazzmanów w Polsce. Tam, gdzie sączy się wyśmienicie Nie mniej niż 5%, gdzie w uchu uporczywie siedzi Ballada na grzędzie, gdzie pochłaniają do cna Gogoszary.

( pod palcami winobranie )
A palcami przyciskając klapki saksofonu altowego, Namysłowski buduje dość ciepłą aurę, zakrawającą na swojsko-sielską.

( zasłuchane w puls )
O Namysłowskim mówi się, że słowiański jest bardzo. Słowiańskość tę tworzy od tylu już lat, na tylu płaszczyznach, z tyloma ludźmi, a ona? Wciąż urzeka. I rozwija w organizmie ludzkim specjalne otwory muzyczne.



( pod palcami winobranie )
Cenię soczyście Winobranie, album z 1973 roku, a na pewno album na wszystkie lata do końca życia. Tkwi w nim nieskazitelna siła jazzu, co fermentuje wciąż.


( zatopione w puls
)
Zawsze towarzyszyć będzie rozkosz, zawsze będzie można odkrywać ciekawe przestrzenie w muzyce Namysłowskiego.
Jazz ten muska żywiołowo, głaszcze wybornie po szyjce: Twojej i saksofonu.

Zbigniew Namysłowski Quintet już w piątek, 11.09.2009 w klubie Blue Note!


A mnie się skojarzył znakomity utwór Winobranie grupy Muzykoterapia, z którym w uszach pobiegnę na koncert i będę brała wino z ust sączącej się wspaniałej muzyki.
I do tego sączenia nie potrzebuję kieliszka, bo samo tak zupełnie przepływa.



[namysł nad Zbigniewem tu i chociażby tu]

czwartek, 3 września 2009

The Brew & Nefastus


Już 13 września w gdyńskim klubie Ucho będzie można usłyszeć i zobaczyć legendarną już grupę The Brew. Fantastyczne trio z Wielkiej Brytanii przywraca wiarę w rocka w ramach trasy Joker Autumn Tour. Ich ekspresyjne kompozycje dają niesamowite widowisko rodem z najlepszych czasów rocka. Triumfalnie kroczą przez największe festiwale rockowe w Europie Zachodniej. Występują w towarzystwie takich nazwisk jak Joe Bonamassa, Jeff Beck, Joe Satriani. Ostatni występ w słynnym Rockpalast niemieckiej telewizji WDR transmitowany na żywo przez satelitę dowodzi, że zespół ten to prawdziwa perła w opinii krytyków i fanów. Filarem zespołu jest Jason Barwick gitarzysta, którego grę powinien zobaczyć każdy, kto kocha styl Raya Vaughana, Jimmiego Page'a czy Hendrixa. Jego gra pokazuje, że dodanie własnej duszy do przetartych już szlaków tworzy nową niezwykłą miksturę. Na nie mniejszą uwagę zasługuje Kurth Smith nazywany na Wyspach "Brucem Lee bębnów". Fantastyczny bębniarz rockowy przywodzący pamięć takch sław jak choćby John Bohnam z Led Zeppelin. Całość uzupełnia świetny basista Tim Smith.


Warto zwrócić uwagę na ciekawy support, jakim jest zespół
Nefastus- formację, która stawia na otwartą formę, improwizacje i nieco oldschoolowe brzmienie. Ich inspiracje stanowią kapele lat 60 i 70 (Led Zeppelin, Black Sabbath, The Doors), oraz współczesne grupy nawiązujące do rockowej klasyki (Gov’t Mule, Porcupine Tree). 30 marca 2008 roku odbyła się premiera ich debiutanckiego albumu, promowanego następnie na koncertach w całej Polsce. Wiosną 2009 roku zespół odbył trasę pt. 'A Tribute to Led Zeppelin', podczas której wykonywał zarówno swoje utwory, jak i interpretacje kawałków słynnych Zepów. Ich występ przed The Brew może być intrygujący nie tylko ze względu na wspólne inspiracje obydwu tych grup, ale także nowe, dotąd nie zarejestrowane kawałki Nefastusa, które najprawdopodobniej usłyszymy tego wieczoru w gdyńskim Uchu.



Więcej info:
http://www.the-brew.net/ oraz http://www.myspace.com/nefastusband

niedziela, 30 sierpnia 2009

Ulysses - ten, który wywalczył parkiet

A teraz coś wakacyjnego tak, powiedzmy, pomiędzy wierszami.

Jest taka książka, książka-rzeka, która nazywa się Ulisses. Napisana prawie sto lat temu przez Jamesa Joyce'a, wciąż niezmiennie trwa jako jedna z tych, co do odczytania [łatwe] nie są. Pisarz wykorzystał w niej technikę strumienia świadomości. Monolog wewnętrzny, w którym wiernie odtwarza się aktualny tok myśli. Czytać może trudno, acz przyjemnie.

Jest taki kawałek, kawałek-źródło, który nazywa się Ulysses. To remiks Ulyssesa zespołu Franz Ferdinand, który zrobili niedawno Zambon i Bartosz Szczęsny. Utwór zgrabnie zrobiony, przyjemny. Utwór ciekawy. Wakacyjny. Taki z rodzaju tych, których się słucha w miłym zapomnieniu, a myśli mogą płynąć jak chcą. Źródło przyjemności umysłowo-cielesnej.

[muzyczny strumień świadomości Ulyssesa tu]

Remiks na parkiet, ciała na parkiet, książki chwilowo w kąt!


PS Mityczny Ulisses, Odyseusz, wymyślił konia trojańskiego, dzięki któremu Grecy zwyciężyli w wojnie trojańskiej.
Ciekawe, czy remiks Ulyssesa takim koniem na parkietach będzie, haaaj!.

czwartek, 20 sierpnia 2009

Last.fm liczy / Kucnijcie, skaczcie, szalejcie

Patrząc na statystyki na Last.fm można czasem zauważyć ciekawe rzeczy. Przeglądając line-up Coke Live 2009, sprawdziłem sobie ilości odsłuchań. Pierwsza rzecz, która rzuciła mi się na oczy, to ogromna liczba przy The Killers, czyli 84 350 963 (stan na 20.08.2009), co jest dla mnie pewnego rodzaju zagadką, no ale nie o tym miało być...

Tym co mnie najbardziej zaskoczyło, to zestawienie dwóch wykonawców:

The Streets - 11 583 799

O.S.T.R. - 11 592 517

Jak wiadomo 11 592 517 > 11 583 799, tylko co to właściwie oznacza? Czy rzeczywiście Adam Ostrowski tworzy muzykę popularniejszą od Mike'a Skinnera? Jak to zwykle bywa ze statystykami, trzeba pogrzebać dalej, żeby coś sensownego wyciągnąć. I tak patrząc już na ilość słuchaczy, The Streets biją Ostrego na głowę około pięciokrotnie. Ciężko powiedzieć dlaczego. Może płyty Ostrego słuchane są w całości i głównie przez wiernych fanów, a kawałki The Streets pojawiają się na dyskach użytkowników lasta w liczbie trzech największych hitów?

Sam festiwal według relacji naocznych świadków był nad wyraz udany, ze szczególnym wskazaniem na Gentlemana i The Streets właśnie. A teraz... Kucnijcie, skaczcie, szalejcie ;)

niedziela, 16 sierpnia 2009

Eliza Lumley. Jazzowe interpretacje Radiohead


Radiohead, jak na prawdziwą head przystało, może mieć wiele oblicz. Przyzwyczailiśmy się do gitarowego brzdękania, do elektronicznych chrapek remiksów, do klawiszowych zakusów. A Radiohead, tuż przed przyjazdem do Polski, zaskakuje i jest zaskakiwane czymś zupełnie przyjemnym.


Pojawiło się bowiem wydawnictwo, można by powiedzieć, aksamitne. Radiogłowi są zinterpretowani jazzowo razy 11 przez wykształconą wokalistkę (śpiew klasyczny) Elizę Lumley i to w sposób całkiem miły. Takich interpretacji utworów brytyjskiej grupy nie było jeszcze nigdy.

Dopiero zaczynam się w tę płytę wsłuchiwać, co jest zresztą dobrym określeniem. To album z rodzaju tych, których nie przesłucha się po łebkach, wyrywkowo. Wszak aksamit to włókno delikatne, plusz, który należy głaskać niespiesznie, by poczuć przyjemność.

[ kup z przyjemnością za 30 zł! ]

Eliza Lumley - kobiecy wokal. She talks in maths. Interpretations of Radiohead - całkiem wysublimowana, choć nieprzesadnie aura. Muzyka - ciało owija. Na długo. Jak aksamit manekina.

środa, 12 sierpnia 2009

Rzeka dźwięku

W tym roku trochę odpuściłem sobie festiwalowe wyjazdy i jedyny zamiejscowy event zaliczyłem dopiero w zeszły weekend. Zamiast na Offa do Mysłowic pojechałem do Płocka na Audioriver. Trochę z ciekawości, trochę dlatego, że elektronika ostatnio mnie mocniej niż zwykle interesuje, a trochę też pod wpływem opowieści znajomych, którzy już bawili się na nadwiślańskiej plaży.

A opowiadano mi nie tylko o muzyce ale przede wszystkim o miejscu, w którym całość się odbywa. Krajobraz rzeczywiście jest niebagatelny - wszystkie sceny położone są na szerokiej, piaszczystej plaży, nad którą góruje Wzgórze Tumskie z podświetlonymi nocą zamkiem i katedrą. Do tego sąsiedztwo Wisły i idealna miejscówka na taki festiwal gotowa.

Ale ale, może o muzyce trochę. Cztery sceny, w tym trzy namiotowe, zapewniały różnorodność dźwięków, które rozciągały się od dubstepu, przez minimal po idm, czyli dla każdego coś miłego elektronicznego. Bogactwo stylistyczne na festiwalach często mnie irytuje, tutaj jednak sprawiało, że można było swobodnie się poruszać trafiając za każdym razem na coś ciekawego. Dla mnie zresztą większość rzeczy była nowa, nie miałem więc typowego dylematu "na co iść i z czego rezygnować"

Po trochę spóźnionym przyjeździe (około 23:30) trafiliśmy od razu do Hybrid Tent gdzie produkował się Dub FX. Charyzmatyczny beatbokser potrafił stworzyć z pomocą loop station i efektów muzykę kompletną i porwać publiczność, która ledwo mieściła się w namiocie. Potem Caspa pod nieobecność Rusko zaserwował nam sztampowy dubstep i poszliśmy coś zjeść. To niestety objawiło jedną z niewielu wad imprezy - jedzenie drogie, mały wybór i raczej średnie w smaku. 40 minut czekania na golonkę umilił nam The Whip, który muszę sobie przesłuchać a przy następnej okazji zobaczyć na żywo, bo zapowiadało się nieźle.

Potem już sam trafiłem na główną scenę, gdzie grał DJ Hell. Przez piętnaście minut nawet dałem się ponieść, ale potem powiało nudą i ruszyłem do Circus Tent, gdzie Radio Slave tworzył bardzo przyjemny set z dużą ilością dźwięków świata i wakacyjnego klimatu.

Około szóstej poszliśmy do naszego miejsca noclegowego, czyli szkoły ekonomiczno-kupieckiej. Klasę dzieliliśmy z ludźmi z Lublina, którzy jak się okazało, imprezowali 24h/dobę (może spali na zmiany? czy jak?), a o 8 rano zaczęły się czyjeś urodziny z rzucaniem tortem włącznie. Tak więc rano, świeży i wyspany, udałem się na zwiedzanie Płocka. Okazało się, że nie tylko plaża, ale prawie całe (stare) miasto jest bardzo przyjemne. Ruch samochodowy ograniczony do minimum, dużo deptaków i zieleni. Także okolice całkiem fajne - po południu wybraliśmy się nad jeziorko w pobliżu miejscowości o dźwięcznie brzmiącej nazwie Nowe Rumunki. Można było zebrać siły na wieczór.

A wieczór zaczęliśmy od kawy i koncertu Kamp!, którym kibicuję od jakiegoś czasu. Chłopaki spełnili idealnie rolę rozgrzewających publikę. Stopniowo coraz więcej ludzi pojawiało się pod główną sceną i coraz więcej ruszało się rytmicznie, co chyba znaczy że ogólnie się podobało :) Końcówka w postaci Breaking a Ghost's Heart w przedłużonej wersji bezbłędna (singiel do ściągnięcia na brennnessel). Potem na scenę wyszedł Joakim wraz z The Disco i zagrał nawet ciekawe połączenie elektroniki z żywym gitarowo-basowo-perkusyjnym graniem. Niestety było trochę monotonnie, ale jakoś to przeżyłem, bo już czekałem na Moderata.

Wiedziałem, że koncert połączonych sił Modeselektora i Apparata będzie wyjątkowy, ale to co zobaczyłem i usłyszałem przeszło moje oczekiwania. Gdy uderzył mnie bas z A New Error (który wrażenie robi nawet na kiepskich słuchawkach), dotarło do mnie, że ta muzyka potrzebuje dobrego nagłośnienia. A na Audioriver miała rewelacyjne, co podobno doceniali sami muzycy w swoich wypowiedziach. Koncert był bardzo mrocznym i klimatycznym widowiskiem, uzupełnionym przez eleganckie (tak, to słowo do nich pasuje) wizuale Pfadfinderei. Lepszej oprawy nigdy nie widziałem, może poza Sigur Rós, ale to zupełnie inna bajka. W trakcie udało mi się kompletnie oderwać się od świata zewnętrznego i całkowicie zatopić w dźwiękach. Cieszę się, że to oni będą supportować Radiohead na Cytadeli i że za dwa tygodnie będę miał okazję ich znowu usłyszeć.

Moderat na żywo, podobnie jak na płycie, to wrażenia bardzo intensywne i przez to całkiem męczące. Wydawało nam się, że idealnym rozwiązaniem będzie Hybrid Tent, w którym właśnie grał Telefon Tel Aviv, ale okazało się, że tak spokojne dźwięki zmuszają nas do snu, tak więc poszliśmy. Po drodze jeszcze gdzieś zahaczyłem o Circus Tent i set Richiego Hawtina (znanego kiedyś jako Plastikman). W namiocie panował duży ścisk, a muzyka wywoływała żywiołowe reakcje publiczności mniej więcej co 16 taktów. Chętnie bym został dłużej, ale wróciliśmy na dużą scenę, gdzie się okazało, że mamy jeszcze trochę sił i francuzom z Dirtyphonics udało się nas rozruszać. Wystarczy chyba powiedzieć, że nabawiłem się na tym koncercie odcisków na stopach :)

Podsumowując: było bardzo dobrze, a za rok wracam do Płocka :)

Akomodacja Ucha, część 3: Viva Zwei R.I.P. [2009.07.25]

21 marca 1995 powstaje Viva Zwei

---|---

kanał został pomyślany jako medium prezentacji mniej znanej i produkowanej niezależnie muzyki

---|---

Viva Zwei szybko uzyskała status telewizji kultowej, nie tylko ze względu na prezentowaną muzykę, ale też dzięki swojemu aktywnemu udziałowi w rozwoju sceny muzycznej

---|---

1 stycznia 2001 Vivę Zwei zmieniono na Vivę Plus o profilu bardziej popowym. Zmiana została podyktowana względami finansowymi

---|---

wywołało to falę protestów ze strony fanów i ludzi z branży


Viva Zwei już nie nadaje, ale pamięć o niej jest wciąż żywa. Choćby na YouTube gdzie powstają kanały zbierające nieliczne dostępne nagrania (np. VivaZweiFan), czy Last.fm, gdzie powstała coraz liczniejsza grupa viva zwei.

Na antenie stacji bardzo często puszczano muzykę tworzoną w Niemczech (tak jak wklejone wyżej Console i The Notwist), a niemiecki był podstawowym językiem używanym przez prezenterów (czasem był to angielski). Nie przeszkadzało to jednak w zdobyciu popularności w innych krajach. Szczególnie za wschodnią granicą. We wspomnianej wyżej grupie na Last.fm Polacy przeważają nad Niemcami! Gdy się przyjrzeć temu bliżej, nie jest to wcale takie dziwne - Viva Zwei była dla nas chyba jedynym medium, które pozwalało być na bieżąco z tym co się dzieje w muzyce. A przynajmniej w muzyce bardziej niezależnej i nowatorskiej. Wielu ludzi się na Vivie Zwei wychowało, a jej wspomnienie wywołuje u niektórych coć w rodzaju nostalgii. Za przykład niech posłuży jeden z wątków na forum Porcys, czy nawet na gry-online (tutaj zapis reakcji od razu po fakcie)

Kaltes Klares Wasser było swego czasu wielkim hitem Vivy Zwei, jak widać puszczane było także na "zwykłej" Vivie. Ale to co było charakterystyczne dla Vivy Zwei, to właśnie brak pogoni za przebojem. Liczyła się jakość, a nie miałkość muzyki. W normalnym czasie antenowym można było usłyszeć dosyć eksperymentalne kawałki Aphex Twina, Squarepushera czy Mouse On Mars.

Nie tylko warstwa muzyczna bywała "trudna". Klipy też często odbiegały od tak zwanej poprawności politycznej czy granic dobrego smaku określanych przez gospodynie domowe. To właśnie na Vivie Zwei można było oglądać najbardziej pokręcone produkcje Chrisa Cunninghama robione do muzyki Aphexa, w tym sławetną pełną wersję Windowlickera albo anarchistyczne w przekazie produkcje Atari Teenage Riot.


Niestety może właśnie ta bezkompromisowość zgubiła Vivę Zwei? Podobno w ostatnich latach fukcjonowania stacja przynosiła 8 milionów marek strat... Zapewne wynikało to po części z oglądalności niższej niż choćby w zwykłej Vivie, a po części też z wysokich nakładów na produkcję autorskich programów, wspieranie tworzenia klipów czy organizację festiwali i koncertów.



cdn...

piątek, 24 lipca 2009

John Freese z Nine Inch Nails może grać w Twoim zespole!



Chatting with Josh Freese on the phone for five minutes: $50.

Floating in a sensory-deprivation tank with Josh Freese, followed by dinner at Sizzler: $500.

Getting a signed snare from A Perfect Circle’s 2003 tour + dinner with Marilyn Manson bassist Twiggy Ramirez at Roscoe’s Chicken ‘n’ Waffles + you get to drive off with Josh Freese’s Volvo station wagon: $10,000.

Taking shrooms and cruising Hollywood with Danny Carey of Tool in his Lamborghini, then having Josh Freese join your band for a month: $75,000.

Josh Freese’s hilarious list of supposedly legit limited-edition packages for his next solo album, Since 1972: priceless.

“Uhhh … dude … who’s Josh Freese?”

OK, so most people probably don’t know Josh Freese, even those who live in his various Southern California stomping grounds.

Freese, a native Floridian who came of age in Orange County and currently resides in Long Beach, is a drumming virtuoso who has risen from being a 12-year-old prodigy backing a Top 40 covers band on the Tomorrowland Terrace at Disneyland to becoming one of the most sought-after session sticksmen in the biz.

He’s an official member of three bands: the Vandals (since 1989), Devo (since 1995) and, should it ever reconvene, A Perfect Circle (since 2000). (Since 1972, by the way, refers to when he was born, on Christmas Day.)

But he has played on more than 250 albums for almost as many artists, and of every stripe: Chris Cornell, Clay Aiken, Rob Zombie, Avril Lavigne, Rhett Miller, Puddle of Mudd, the Offspring, Kelly Clarkson, Good Charlotte, Daughtry, Ween, Gavin Rossdale, Katy Perry.

He was Nine Inch Nails‘ drummer for the past three years. He was (technically) Guns N’ Roses‘ drummer for three fairly inactive years at the end of the ’90s, and he contributed to Chinese Democracy, including co-writing the title track. He provided drums for the two new Replacements tracks on the 2006 compilation Don’t You Know Who I Think I Was? He backed Sting at Live 8.

Now, nine years after his solo debut The Notorious One Man Orgy, he’s adding a sophomore title to his resume. Like its predecessor, Since 1972 once again finds Freese playing virtually everything. Unlike its predecessor, it will come in 11 different incarnations.

Digital downloads are available starting March 24 exclusively at Freese’s site, for $7. The $15 CD/DVD combo arrives in stores April 14.

And then there are all these crazy special editions … some of which are wisely limited to just one very wealthy purchaser … while others are kinda crazily conceived. For $250, in addition to the combo, a T-shirt and a signed drum head and drumsticks, 25 different buyers will get to have lunch with Freese at either PF Chang’s or The Cheesecake Factory.

And there seems to be no limit on how many people can buy a five-minute call.

Here’s the complete rundown:

$7
* Digital download of Since 1972, including 3 videos

$15
* CD/DVD double-disc set
* Digital download

$50
* CD/DVD double-disc set
* T-shirt
* “Thank you” phone call from Josh for buying Since 1972. You can tell him what you like about the record that you purchased, or what you thought sucked. Ask whatever you want, like “Is Maynard really THAT weird?” or “Which one of Sting’s mansions has the comfiest beds?” or “Are Devo really suburban robots that monitor reality or just a bunch of dads from Ohio?” or “Why don’t the Vandals play more stuff off the first record?” It’s your 5 minutes to yack it up. Talk about whatever you want.

$250 (limited edition of 25)
* Signed CD/DVD and digital download
* T-shirt
* Signed drum head and drumsticks
* Go on a lunch date with Josh to PF Changs or The Cheesecake Factory (whatever you’re into)

$500 (limited edition of 15)
* Signed CD/DVD and digital download
* T-shirt
* Signed cymbal and sticks
* Meet Josh in Venice, Calif., and go floating together in a sensory-deprivation tank (to be filmed and posted on YouTube)
* Dinner at Sizzler (get your $8.99 steak and “all you can eat” shrimp on)

$1,000 (limited edition of 10)
* Signed CD/DVD and digital download
* T-shirt
* Signed cymbal, drum head and drumsticks
* Josh washes your car OR does your laundry … or you can wash his car
* Have dinner with Josh aboard the Queen Mary in Long Beach, Calif.
* Get drunk and cut each other’s hair in the parking lot of the Long Beach courthouse (filmed and posted on YouTube, of course)

$2,500 (limited edition of 5)
* Signed CD/DVD and digital download* Get a private drum lesson with Josh, or for all you non-drummers, have him give you a back and foot massage (couples welcome)
* Pick any 1 member of the Vandals or Devo (subject to availability) to accompany you and Josh to either the Hollywood Wax Museum or the lunch buffet at the Spearmint Rhino
* Signed DW snare drum
* Take 3 items of your choice out of his closet (first come, first serve)
* Change diapers and make bottles with him for an afternoon (after hitting the strip club)

$5,000 (limited edition of 3)
* Signed CD/DVD and digital download
* T-shirt
* Josh writes a song about you and makes it available on iTunes
* Co-direct a video with him for the song about you and throw it up on the YouTubes
* Josh gives you and a friend a private tour of Disneyland
* Get drunk together. If you don’t drink, we can go to my dad’s place and hang out under the “Tuba tree”
* Stone Gossard from Pearl Jam will send you a letter telling you about his favorite song on Since 1972

$10,000 (limited edition of 1)
* Signed CD/DVD and digital download
* T-shirt
* Signed DW snare drum from A Perfect Circle’s 2003 tour
* Josh gives you a private drum lesson OR his and hers foot/back massage (couples welcome, discreet parking)
* Twiggy from Marilyn Manson’s band and Josh take you and a guest to Roscoe’s Chicken ‘n’ Waffles in Long Beach for dinner
* Josh takes you and a guest to Club 33 (the super-duper exclusive and private restaurant at Disneyland located above Pirates of the Caribbean) and then hit a couple rides afterward (preferably the Tiki Room, the Haunted Mansion and Tower of Terror)
* At the end of the day at Disneyland, drive away in Josh’s Volvo station wagon. It’s all yours … take it. Just drop him off on your way home, though, please.

$20,000 (limited edition of 1)
* Signed CD/DVD and digital download
* T-shirt
* A signed drum from the 2008 Nine Inch Nails tour
* Maynard James Keenan, Mark Mothersbaugh from Devo and Josh take you miniature golfing and then drop you off on the side of the freeway (all filmed and posted on YouTube)
* Josh gives you a tour of Long Beach. See his first apartment, the coffee shop on 2nd Street where his buddy paid Dave Grohl $40 to rip up tile just weeks before joining Nirvana. See the old Vandals rehearsal spot, the liquor store he got busted at using a Fake ID when he was 17 (it was Dave from the Vandals’ old ID). Go check out Snoop Dogg’s high school. For an extra 50 bucks see where Tom and Adrian from No Doubt live. For another $25 he’ll show ya where Eric from NOFX and Brooks from Bad Religion get their hair cut.
* Spend the night aboard the Queen Mary and take the “Ghosts and Legends” tour. (Separate rooms … no spooning.)
* Josh writes 2 songs about you and both are made available on iTunes and appear on his next record (you can sing back up on ‘em, clap, play the drums, triangle, whatever)
* Drum lesson OR foot and back massage (once again … couples welcome and discreet parking available)
* Pick any 3 items out of Josh’s closet

$75,000 (limited edition of 1)
* Signed CD/DVD and digital download
* T-shirt
* Go on tour with Josh for a few days
* Have Josh write, record and release a 5-song EP about you and your life story
* Take home any of his drum sets (only one, but you can choose which one)
* Take shrooms and cruise Hollywood in Danny from Tool’s Lamborghini OR play quarters and then hop on the Ouija board for a while
* Josh will join your band for a month … play shows, record, party with groupies, etc.
* If you don’t have a band he’ll be your personal assistant for a month (4-day work weeks, 10 am to 4 pm)
* Take a limo down to Tijuana and he’ll show you how it’s done (what that means exactly we can’t legally get into here)
* If you don’t live in Southern California (but are a U.S. resident) he’ll come to you and be your personal assistant/cabana boy for 2 weeks
* Take a flying trapeze lesson with Josh and Robin from NIN, go back to Robins place afterwards and his wife will make you raw lasagna.

Artykuł z soundcheck.

A na deser kilka zaległych zdjęć z poznańskiego koncertu NIN.







Zdjęcia są własnością www.dende.pl. Zabrania się kopiowania bez jego zgody.

wtorek, 14 lipca 2009

Globaltica World Culture Festival



Kolejny duży festiwal w Gdyni? Propozycja dla zwolenników world music szykuje się tu bowiem w dniach 24-25 lipca. Przez pięć ostatnich lat festiwal Globaltica wciąż ewoluował, obierał różne – często zgoła odmienne – kierunki. Jednak żadna z dotychczasowych zmian nie była tak wielką odskocznią, jaką jest program i charakter tegorocznej edycji gdyńskiego Festiwalu Kultur Świata.
Najważniejszą zmianą jest zupełnie nowy klucz doboru artystów, odstąpienie od szukania wspólnych gatunkowo mianowników i uwolnienie się spod etykiety World Music. W tym roku na scenie Parku Kolibki wystąpią obok siebie artyści folkowi, rockowi, etniczni, a nawet zespół stoner metalowy. Tak wielka różnorodność jest jednak połączona we wspólną ideę - kultywowanie korzeni i tradycji muzycznych. Każdy z zespołów, w swojej sferze stylistycznej, odwołuje się do protoplastów gatunku – folku rodem z San Francisco lat 60., tradycyjnego śpiewu odległych regionów czy muzyki ulicznych buskerów.
Mimo, że tegoroczne występy w ramach festiwalu będą swoistą podróżą do źródeł, uczestniczącym grupom nie można zarzucić odtwórczości. Duch wieloletnich tradycji jest dla nich inspiracją i narzędziem do własnych poszukiwań, możliwością rozwoju przy jednoczesnej pielęgnacji najcenniejszych wartości artystycznych.
Odnowiona formuła festiwalu idealnie pasuje do miejsca jego realizacji – parku Kolibki w Gdyni. Ta zielona enklawa w środku Trójmiasta idealnie współgra z zamysłem hołdowania korzeniom muzycznym. Bliskość przyrody, morza Bałtyckiego, duże ognisko – dzięki tym elementom zarówno artyści, jak i uczestnicy festiwalu, będą mogli doskonale nastroić się i zrelaksować.
Globaltica 2009 nie odcina się od dotychczasowego dorobku, w swoich poszukiwaniach dociera jednak do kolejnego rejonu. Ten kameralny festiwal, po raz pierwszy będzie przedsięwzięciem tak spójnym i jasno określonym, na czym nie ucierpi jednak charakterystyczna dla niego różnorodność muzyczna.
Podczas tegorocznego festiwalu usłyszeć będzie można takich światowych artystów, jak chociażby Mari Boine, Howlin Rain', Jason Webley'a, Mariee Sioux, ale także trójmiejskie zepoły alternatywne, których przedstawicielami są Marla Cinger czy Kyst.
Całą listę wykonawców można znaleźć na www.globaltica.pl

Kyst



Za co można pokochac Skandynawię? Z pewnością za muzykę, która uwodzi surowością, melancholią i pewną nutką zadumy, chociaż nie brak w niej także żywiołowości i energii. Taki, pełen sprzeczności efekt daje koncertowe zetnknięcie z zespołem Kyst. Kyst został założony w Norwegii przez Tobiasza Bilińskiego. Zwiewna i nostalgiczna muzyka inspirowana m.in. naturą, dzieciństwem, miastem, miłością i przestrzenią sprawia, że działający dziś w Sopocie zespół jest jednym z najbardziej obiecujących projektów młodej sceny muzycznej.
Kapela zadebiutowała w 2008 roku epką zatytułowaną „Tar” (wydaną własnym sumptem), a najprawdopodobniej pod koniec września na sklepowych półkach można będzie sięgnąc po ich debiutancką płytę.
Kyst gra w składzie: Tobiasz Biliński - gitara, wokal, inne Adam Byczkowski - gitara, wokal, inne Marcin Turzyński - bas, inne Jacek Rezner - perkusja, inne

Publikujemy fragment rozmowy z zespołem, którą odbyliśmy daawno temu, po poznańskim koncercie artystów. A jeśli już o koncertach mowa, w październiku Kyst szykuje się na trasę z Kira Kira. Będzie ich można usłyszec między innymi w gdyńskim klubie Ucho i warszawskiej Jadłodajni Filozoficznej.


Rozdzielnia: Było widać po was że zaraz możecie paść, jechaliście cały czas na red bullach
T: Jesteśmy w słabej formie troszeczkę
Rozdzielnia: To był wasz drugi koncert w tej minitrasie?
T: Trzeci, zagraliśmy dwa koncerty w Warszawie, w sobotę i w niedzielę, nie wiem mi się już mieszają dni... Poza tym, jeszcze nigdy nie jeździliśmy w trasy i nie jesteśmy przyzwyczajeni do takiego trybu życia. No i jesteśmy trochę wyniszczeni
Rozdzielnia: Jak było na Magnetofonie?
T: Fatalnie
Rozdzielnia: Rzeczywiście jesteście tacy samokrytyczni?
T: Nie, ale na magnetofonie graliśmy o pierwszej w nocy, okazało się iż byliśmy pijani bardzo i zmęczeni i granie się trochę nie kleiło
Rozdzielnia: Ale słuchajcie, publika w takim razie była też już troszeczkę wcięta (śmiech). Mieliśmy jechać na Magnetofon...
T: Nie warto by było. Było dwóch bardzo fajnych wykonawców. How How i Adam Repucha. Pewnie nie słyszeliście bo on nie ma żadnych nagrań jeszcze (najbardziej niedoceniany songwriter w Polsce). Ale on jest naprawdę dobrym songwriterem i właśnie dla niego i dla How How warto było by się wybrać na Magnetofon. A tak to grała jeszcze Rotofobia, na którą bluzgam w każdym wywiadzie. Co tam jeszcze grało? Popo, Kamp... Ja nie będę się może wypowiadał, za każdym razem wszyscy i tak to wycinają z wywiadu, bo zawsze wychodzi moja wewnętrzna gorycz
Rozdzielnia: Czy te kawałki wasze są tak specjalnie takie jakby niedokończone, krótkie. To jest celowe? Zamierzacie je jakoś rozwijać dalej?
A: Te kawałki, które graliśmy dzisiaj są już nagrane na płycie, to są jakby ostateczne wersje. Chyba nie o to nam chodzi, żeby wszystko było do końca do powiedziane, tylko żeby zostawić jakieś tam pole dla wyobraźni
Rozdzielnia: Czyli raczej ta surowość północna, norweska
K: Raczej sopocka (śmiech)
Rozdzielnia: Długo w Norwegii grałeś i nagrywałeś? Czy rzeczywiście ta Norwegia ma jakiś wpływ na muzykę?
T: Ja się w Norwegii urodziłem, mieszkałem pierwsze dwa lata życia, potem wróciłem do Polski na jakiś czas, długi, piętnaście lat chyba, a potem wyprowadziłem się tam na pół roku i przez te pół roku, chyba z nudów, bo tam nie ma kompletnie nic do roboty, znalazłem sobie takich dwóch pseudomuzyków, nie byli może najlepsi. No i coś tam sobie z nimi kombinowałem i nagrałem tą epkę, którą jak za każdym razem też mówię, sprzedałem w czterdziestu egzemplarzach. A potem okazło się, że muszę tu wrócić, więc ta sprawa Norwegii... Większość ludzi myśli, że to jest zespół polsko-norweski, a tak naprawdę on tylko powstał w Norwegii,
A: Z machiny napisali do nas po angielsku... (śmiech)
Rozdzielnia:To może teraz o Polsce, o Sopocie. Nagrywacie płytę z Maćkiem Cieślakiem, dobrze mówię?
A: Już nagraliśmy.
Rozdzielnia: I kiedy ta płyta będzie w sprzedaży?
A: Chcieliśmy, żeby była dostępna już w czerwcu. Nie wiadomo czy płyta będzie w sklepach, raczej będziemy sprzedawać ją na koncertach, przez naszą małą minioficynę Gingerbread Records, która razem z Tobiaszem prowadzimy we dwóch i chcemy to trochę popchnąć do przodu.
T: By może Maciek wyda nas w swoim labelu 'My Shit In Your Coffee', no i wtedy płyta powinna być też w Empikach. No ale i tak nikt jej pewnie nie kupi w tych Empikach, więc będziemy ją raczej sprzedawać na koncertach.
Rozdzielnia: A wy jesteście pracowici? Bardzo dużo pracujecie, zawsze? Nad tymi utworami?
T: Jak wszyscy sopocianie.
Rozdzielnia: Z jakimi zespołami zagracie w Niemczech i Czechach
T: W Czechach gramy z jakimiś tam lokalnymi zespołami z Pragi i z Brna, nie pamiętam nawet jak się nazywają. W Berlinie gramy z takim songwriterem z Kanady, który nazywa się Oldseed. Ogólnie to jesteśmy mardzo nierozgarnięci i nie wiemy w sumie z kim gramy i kiedy gramy. Wiemy, że gramy w Berlinie, co nas bardzo cieszy
A: prawdopodobnie w Monachium i Hamburgu
Rozdzielnia: Co do płyty jeszcze, to pojawiły się takie wiadomości, że są na niej goście z Pink Freud
A: Tak, był Tomek Ziętek na trąbce i flugelhornie, była Karolina Rec z Kings Of Caramel, która grała na wiolonczeli i koleżanka Tobiasza, Pola, na skrzypcach... Maciej Cieślak też się udzielił na naszej płycie, zrobił trzysekundowy chórek oraz zagrał na gongu
Marcin: I stworzył fantastyczny tekst o ulicy Opaczewskiej w Warszawie
A: I miał być Michał Biela, ale Michałowi się rodzi dziecko i się wyprowadził do Wrocławia
Rozdzielnia: Słuchaliście tej ostatniej płyty Wilco?
T: Ja nie... a ty Adamie?
Rozdzielnia: Słychać inspiracje. Słuchałam ostatnio tej płyty i jak zaczęliście grać to pomyślałam o Wilco.
A: Ja jestem bardzo dużym fanem gitarzysty Wilco który gra muzykę improwizowaną i robi świetne rzeczy.
M: Jeśli chodzi o inspiracje, to mi się z dwoma zespołami skojarzyło. Ścianka, ale też The Velvet Underground.
A: Bardzo lubimy Velvet Underground i Sciankę. Ścianka to jeden z naszych ulubionych zespołów. Ale Velvet Underground... to mnie zaskoczyło troszkę
M: Zwłaszcza ta płyta z Nico, z bananem. Gitarowo podobnie, też nastrojem czasami
Marcin: .. się jakaś psychodelia zawinęła w naszej muzyce? Bo ta płyta z bananem... Np Shiny shiny bles of leather to jest taki kwaśny kawałek.




Więcej info o Kyst www.myspace.com/kystband