Środowy koncert Jane's Addiction na poznańskich targach był dla mnie między innymi okazją zobaczenia na żywo postaci która szokowała mój 15-letni umysł w czasach kiedy jeszcze można było oglądać Vivę Zwei na satelicie. Wydawało mi się wtedy, że Peaches jest Niemką, a w pamięci zostało mi nagranie z jakiegoś spoconego klubu, na którym było widać wyraźnie, że nie goli się pod pachami i między nogami. Najważniejsze, że ją zapamiętałem. Niestety na koncercie byłem tylko przez kilka kawałków, było jeszcze jasno i... to już nie było to samo co kiedyś w telewizji. Może gdyby zagrała na przykład w Cafe Mięsna byłoby lepiej?
Z YouTube'a Teaches of Peaches w świetnej muppetowej ilustracji:
Jane's Addiction z kolei poznałem niedawno, ale ich Ritual de lo Habitual z 1990 roku spodobał mi się już po pierwszym odsłuchaniu. Na żywo było jeszcze lepiej. Po prostu świetny rockowy koncert, o którym ciężko pisać nie używając wytartych zwrotów typu "mocne brzmienie", czy "duża dawka energii". Szkoda tylko, że tak krótko - łącznie z bisem grali ledwo ponad godzinę. Wyglądało tak, jakby chcieli zostawić po sobie uczucie niedosytu. W pewnym sensie się udało.
Jane's Addiction na żywo ale w telewizji:
Z YouTube'a Teaches of Peaches w świetnej muppetowej ilustracji:
Jane's Addiction z kolei poznałem niedawno, ale ich Ritual de lo Habitual z 1990 roku spodobał mi się już po pierwszym odsłuchaniu. Na żywo było jeszcze lepiej. Po prostu świetny rockowy koncert, o którym ciężko pisać nie używając wytartych zwrotów typu "mocne brzmienie", czy "duża dawka energii". Szkoda tylko, że tak krótko - łącznie z bisem grali ledwo ponad godzinę. Wyglądało tak, jakby chcieli zostawić po sobie uczucie niedosytu. W pewnym sensie się udało.
Jane's Addiction na żywo ale w telewizji:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz