Na świecie żyje bardzo wiele gatunków ludzi. Przechodzą każdego dnia koło budynków codziennego użytku, użytku publicznego, użytku jakiegokolwiek. Mijają się, nie znając siebie. Nie rozpoznają czasem w sobie istot do siebie podobnych. Chowają głowy w piasek, ręce do kieszeni i wzrokiem przeszywają chodnik.
Wśród nich są również homo studens. Gatunek żyjący, ale umysłowo-rozrywkowo na wymarciu w okolicach stycznia i lutego oraz czerwca. Raczej niegroźny. Często kreatywny. I z całą pewnością pijący od czasu do czasu oraz żywiący się. Zwłaszcza muzyką.
Teraz następuje taki myk – ja przecinam wstęgę, otwierającą cykl pt. Dżem session, a Ty krzyczysz łał łał łał i wiwatujesz [to są euforyczne ruchy rękoma nad własną głową. Ewentualnie, nad głową jakiejś bliskiej osoby. Ruchy wirujące, z lewej strony na prawą].
Student charakteryzuje się tym, że ma dużo czasu – na życie wszelkiego rodzaju i mało czasu – na sen. W czasie ukochanej sesji, na którą czeka najpierw całe życie, potem cały rok akademicki, czas przestaje istnieć. Sen redukuje się do minimum lub nawet na minus. Je się rzeczy przygodne [acz z tym lepiej uważać] i oddaje się w pełni nauce. Student jednak też człowiek, potrzebuje dobrych dźwięków. Łatwych do przyswojenia na tym wymarciu specyficznym, miłych.
Chcesz czegoś dobrego?
Dżem session 1 czyli… daj im Fila!
Wykonawca: Fila Brazillia
Tytuł: Retrospective
Data wydania: 2006
Label: Twentythree
Konkretnie Fila Brazillia. Ot, taki stary duet [urodzony w 1990 r.] elektroniczny z Wielkiej Brytanii. Klasyka! Muzyczna różnorodność. Znakomite kolaże dźwiękowe. Potęga! Didżejka i remiksacja [m.in. Radiohead, Lamb, DJ Food, Busta Rhymes]. Towarzystwo znane również popkulturze telewizyjnej [muzyka do CSI, Seks w wielkim mieście] czy kinowej [np. Dogtown, Z-Boys].
Album Retrospective jest kompilacją utworów tego duetu z lat 1990 - 2006. Dobór, muszę przyznać, kawałków lepszych i tworzących smaczną całość stylistyczną. Pachnie mi jak żółta marmolada z pigwy [a jak Tobie?].
Spróbuj retuszu [sic!] A Zed & Two L's w wykonaniu Cold Cut:
Panowie Steve Cobby & David McSherry uchylają meloniki w geście pozdrowienia, ja chylę czoła i poza tym nic więcej, bo nie czuję się godna pisania o nich.
Fila Brazillia u mnie w czasie tej sesji rządzi! Puszcza się. W winampie. Z największą dla mnie przyjemnością. I ze znakomicie melodyjnym filem. Ta Fila Brazillia.
Rozłączniki:
Zuzanno, Twoje myśli rozpoznaję już na odległość :)
OdpowiedzUsuńDobrzy dżem nie jest zły. A jako że również się właśnie uczę na ostatni egzamin (nie licząc tego po którym będę pan mgr. ) to z miłą chęcią się zapoznam.
OdpowiedzUsuń