poniedziałek, 16 lutego 2009

Öszibarack [relacja + wywiad cz. 1] : 13.02.2009

[!!!]
*.*

Trochę brak mi słów, trochę dźwięków mam nadal w brzuchu, trochę posmaku moreli w ustach. Miło-miło-miło. Świetnie. Rwąco-ciekawie, odprężająco-wciągająco.

To jest koncert zagrany znakomicie, ponętnie, energetycznie, zabawnie. Koło euforii toczyło się najpierw ze sceny, potem wpadało w tłum ludzi, tam robiło rewoltę i rykoszetem, odbijając się od ciał, wpadało znów między muzyków. Zamknięte koło, otwartość doznań.

Moshi moshi i Plim plum plam czyli dwa albumy zespołu zagrane zostały twórczo, świeżo i bardzo dobrze. Zagrane, nie odgr[z]ane z płyty. Tworzyły się nowe jakości.

Podbicia drgały w kolumnach [świetne!], potem drgały ciała w Eskulapie. Drgały ożywczo, mocno, z uśmiechem między nosem [wciągającym dźwięki] a bródką [odbijającą wolne atomy powietrza]. Ciała wyraźnie miały radość z przebywania, tchnęło od nich prawdziwą uciechą. Gięły się mocno, gięły wytrwale. Chłonęły wszystko.



Gig był znakomity. Uroczy. Wokal Patrisii, elektroniczne dźwiękulce Agima, wybicia i dźwiękodajnie reszty wpływały dodatnio na ciała. Ujemne były tylko temperatury za Eskulapem. Naprawdę, perfekcyjne party na koniec tygodnia z mnóstwem najprzyjemniejszych doznań, z wodzirejem [a był taki, przynajmniej początkowo], z tym specyficznym katalizatorem, jaki się ma po szałowych zabawach. Ciała są zaspokojone już na jakiś czas. Ciała się uśmiechają całymi sobą.

Niektóre z ciał mogły zostać na afterze, inne - nie [np. moje; słyszałam kawałki didżejki, były smakowite bardzo! ktoś był i może zaświadczyć, że dobre? mi żal było, że nie mogę zostać].

Grupa ciał, robiąca z pasją muzykę. Grupa ciał, szaleńczo smakujących atmosferę i melodie.
Dwie grupy na przeciwko siebie, ze sobą, dla siebie. Bez walki. Ogólne porozumienie. Melodyjna miłość najsłodsza, morelowa.

Szkoda, że Wrocław nie jest w Poznaniu.
Życzę sobie i nam wszystkim, żeby taki Wrocław przyjeżdżał częściej do Poznania i sprawiał, że potencjalnie pechowy piątek trzynastego ma szczególnie dobre notowania - emocjonalnie-muzyczne.

Idealny koncert.
Soczysty. Morelowy taki.
Po prostu znakomita zabawa obustronna. A teraz po prostu Oszi:


Wywiad z zespołem Oszibarack, część I
[okoliczności wywiadu zostaną podane w kolejnej notce]


Zuzanna: Skąd taka węgierska nazwa zespołu?

Patrisia:

+ wymowa węgierska w wykonaniu Patrisii:

Z.: Sprawdziłam kiedyś, że 'sz' czyta się jak 's'...

Agim: Tak, odwrotnie: 's' jak 'sz', 'sz' jak 's'. Więc jeżeli masz 'sz', to 'ysibarack'. Dokładnie. Ale spolszczyliśmy tę nazwę. Właściwie nie my spolszczyliśmy, tylko dziennikarze spolszczyli. Tak się przyjęło - jest 'oszibarak'. Dla nas nazwa tak naprawdę nie ma większego znaczenia, jest to tylko reklamówka zespołu w jakiś sposób. My ani nie przywiązujemy zbyt dużej wagi do nazwy, [stąd to nie ma jakiegoś większego znaczenia, stąd taka kuriozalna nazwa], ani też nie przywiązujemy zbyt dużego znaczenia do wymowy, ponieważ jest to swobodna interpretacja naszej twórczości. Wielu znawców języka węgierskiego pisze na forum [nie raz znalazłem, czasami zaglądam na forum], że jak możecie pisać, czytać, że 'oszibarak', przecież to absurd! Ja mam świadomość tego, ale jakby to nie ma znaczenia, to jest nazwa własna w tym momencie. No, niektórzy się nawet śmieją, że staliśmy się Polakami we własnym kraju. Bo teraz Barack Obama i 'oszibarak' to jakoś się ze sobą wiąże [hehe]... Ale historia jest bardzo prozaiczna, już wiele razy o tym wspominaliśmy. Kiedyś na jedną z prób kupiliśmy sobie sok brzoskwiniowy produkcji węgierskiej. I była ta piękna, dźwięczna nazwa. I Tomek patrzy: ja pierdzielę, jaka nazwa! piękne!. Muzyka nasza też eksplorowała w dziwne rejony [dziwne w cudzysłowie, oczywiście, bo jesteśmy odważni, staramy się eksplorować rzeczy, które są dla nas jakimś novum, przynajmniej tak nam się wydaje]. Więc pomyśleliśmy, że taka nazwa świetnie firmowałaby to, co robimy. I tak zostało. I pięknie. Jest to jakiś nasz kapitał. I cieszymy się. [hehe]

cdn.

3 komentarze:

  1. Toś mi narobiła teraz smaka na nich! No i teraz żałuję, że mnie nie było, ale to chyba dobrze, prawda? (:

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem zachwycona blogiem, zarówno od strony wizualnej, jak i treści! Z niecierpliwością czekam na Wasze nowe pomysły :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. 1) Smaka? Z przyjemnością! Żałować należy, ale może tak bez przesady - jeszcze się kiedyś na nich obowiązkowo trzeba wybrać. W kwiecie wieku są, będą koncertować. Może teraz wystarczy słuchanie pierwszej płyty 'Moshi moshi'? na dużym loopie.
    2) Dziękujemy za miłe słowa, zapraszamy wiecznie :)

    OdpowiedzUsuń