czwartek, 5 lutego 2009

Fever Ray

Wykonawca: Fever Ray

Tytuł: Fever Ray

Data wydania: 13-01-2009 (download) / 23-03-2009 (CD)

Label: Rabid Records / Coop




Gorączka. Eutermia. Wraz ze wzrostem temperatury ciała i osłabieniem organizmu, nasz kontakt z rzeczywistością staje się coraz trudniejszy. Pozostaje tylko zagrzebać się w pościeli, zamknąć się w wewnętrznym świecie majaków i czekać na uzdrawiający sen.

W taki sen, w taki trans, zaprasza nas Karin Dreijer Andersson z The Knife, ukrywająca się pod pseudonimem Fever Ray. Jej solowy album ukazał się w wersji elektronicznej w styczniu tego roku, na edycję bardziej namacalną przyjdzie nam poczekać do marca.

Pierwszym singlem z albumu jest If I Had A Heart, utwór brzmiący niczym mantra szamana, odprawiającego przerażające rytuały gdzieś na granicy życia i śmierci. Urywanym zapisem tych obrzędów zdaje się być klip w reżyserii Andreasa Nilssona. Tajemnicze postacie przebrane za zwierzęta, gęsta mgła, wnętrze zamku. Sugestia, że stało się coś niesamowitego, coś przekraczającego granice naszej wyobraźni.

Ten sam utwór w kapitalnym remiksie Familjen nabiera zupełnie innego wymiaru, znacznie bardziej niż oryginał przypominając The Knife z ostatniej płyty Silent Shout. Poniżej odsłuch remiksu pochodzący z prefixmag.com


W przypadku solowych projektów nieuniknione są porównania do dokonań "macierzystego" zespołu. Debiut Fever Ray jest pewnego rodzaju przedłużeniem twórczości The Knife, pozbawionym jednak tego, co do zespołu wnosił Olof Dreijer. Tym, co pozostało, jest niewątpliwie barwa, a raczej barwy, głosu Karin. Podobnie jak w The Knife, często używa ona efektów modyfikujących śpiewane frazy. Natomiast charakterystyczne brzmienia syntezatorów i inspiracje Olofa szeroko pojętym techno ustępują tutaj miejsca żywym instrumentom i organicznej transowości.

Album powstawał podczas pierwszych miesięcy życia drugiego dziecka Karin. Prawdopodobnie miało to wpływ na jego bardzo osobisty i kobiecy charakter. Z kolei mroczny klimat płyty nasunął mi skojarzenia z Dead Can Dance, This Mortal Coil i Cocteau Twins. Dobra okazja, żeby do nich powrócić...

Na koniec kilka gorączkowych rozłączników:

PS 

Wielbicielom głosu Karen w nieprzetworzonej postaci polecam zespół Honey is Cool. Aż dziw bierze, że brak ich komercyjnego sukcesu był przez niektórych przypisywany dziwnemu akcentowi wokalistki :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz